Lubelskie szpitale wstrzymują przyjęcia pacjentów. Oczekiwanie na zabieg na oddziale ginekologii w szpitalu Klinicznym nr 1 w Lublinie trwa kilka miesięcy. „Na bieżąco” operowane są tylko pacjentki z nowotworami.
Na planowane zabiegi, które bezpośrednio nie zagrażają życiu np. na wszczepienie taśmy przy wysiłkowym nietrzymaniu moczu, czy leczenie niepłodności trzeba czekać co najmniej do lutego.
Nie tylko pacjenci, ale również lekarze są coraz bardziej sfrustrowani. – Z lekarzy, którzy zajmują się leczeniem, staliśmy się selekcjonerami, jak na rampie obozu koncentracyjnego – mówi Gazecie Wyborczej prof. Jan Kotarski kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej i Ginekologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie. – Pani będzie przebadana dziś, a pani za cztery miesiące – dodaje z rozgoryczeniem.
W Klinice do końca sierpnia zostało wykonane już 167% kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, co daje 900 tys. zł straty. Karol Ługowski, rzecznik lubelskiego oddziału NFZ zapewnia, że Fundusz pracuje nad tym aby znaleźć pieniądze na leczenie kobiet w tej klinice jeszcze w tym roku.
Niestety lubelski NFZ nie dysponuje bazą danych z informacjami o tym, gdzie jeszcze nie wyczerpały się limity i gdzie można odesłać pacjentki.