Endometrioza dotyka według szacunków około 10 proc. kobiet w wieku rozrodczym, a w Polsce może chorować nawet 3 miliony pacjentek. Jednym z największych wyzwań jest bardzo późne rozpoznawanie schorzenia – często dopiero po 6-8 latach życia z przewlekłym bólem, który uniemożliwia normalną aktywność zawodową i społeczną. Projekt Agencji Badań Medycznych ma stanowić odpowiedź na potrzebę stworzenia szybkiej, możliwie nieinwazyjnej metody diagnostycznej.
O szczegółach badań porównawczych z zastosowaniem testu EndoRNA w zestawieniu z laparoskopią w rozmowie z Rynkiem Zdrowia opowiada Barbara Wita-Popów, specjalistka ginekologii i położnictwa w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Rzeszowie.
Zapytana, czy projekt „Badanie porównawcze oceniające zastosowania nieinwazyjnego testu EndoRNA w rozpoznaniu endometriozy względem laparoskopii” to inicjatywa Agencji Badań Medycznych, odpowiada:
„Tak, to jest własne badanie ABM”. Przypomina również, że wcześniej test analizowano u 77 kobiet już zdiagnozowanych – wtedy osiągnięto bardzo wysoką czułość. Obecnie badanie dotyczy szerszej grupy kobiet, u których endometrioza nie została wcześniej rozpoznana. Na pytanie, czy są to pacjentki podejrzewające chorobę, potwierdza: „Dokładnie tak”.
Endometrioza w Polsce wciąż pozostaje w dużej mierze nierozpoznana. Do niedawna podstawową metodą potwierdzenia była laparoskopia, jednak od 2019 r., zgodnie z wytycznymi ESHRE, pierwszym krokiem powinno być USG wykonywane według protokołu endometriozy, a następnie rezonans magnetyczny. Tymczasem część kobiet nadal cierpi mimo prawidłowych wyników obrazowania – i właśnie w takich sytuacjach test EndoRNA mógłby dostarczyć dodatkowych informacji, pozwalając wykryć chorobę na bardzo wczesnym etapie.
Celem trwającego badania jest ocena czułości i swoistości testu oraz określenie, czy może on być skuteczną alternatywą lub uzupełnieniem laparoskopii.
Lekarka podkreśla, że nawet jeśli test okaże się bardzo skuteczny, nie zastąpi pełnej diagnostyki ginekologicznej, ponieważ bóle w obrębie miednicy mogą wynikać z wielu schorzeń. Badanie USG, wywiad i ocena kliniczna wciąż będą podstawą, natomiast EndoRNA może pełnić funkcję dodatkowego narzędzia diagnostycznego – zwłaszcza u kobiet z niespecyficznymi objawami i niejednoznacznymi wynikami badań obrazowych. Ostateczną rolę testu może wyznaczyć również decyzja Ministerstwa Zdrowia dotycząca ewentualnej refundacji.
Test może pomóc uniknąć inwazyjnych procedur u kobiet, u których obraz kliniczny nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Z punktu widzenia systemu opieki zdrowotnej – mimo że badanie jest kosztowne – wcześniejsze rozpoznanie endometriozy może zapobiegać poważnym powikłaniom i redukować konieczność wykonywania kosztownych zabiegów chirurgicznych w przyszłości. Atutem jest też możliwość przeprowadzenia testu ambulatoryjnie, bez konieczności hospitalizacji.
Aktualnie przewidziano udział 80 kobiet w wieku 18-45 lat. Projekt ruszył w czerwcu i potrwa dwa lata. Uczestniczki kwalifikowane są do jednej z trzech grup (A, B lub C) w zależności od objawów i dotychczasowego leczenia. Warunkiem włączenia do badania jest brak wcześniejszej diagnozy endometriozy.
Każda kobieta przechodzi test EndoRNA, a następnie laparoskopię – wyniki obu badań zostaną porównane. Konieczne jest również spełnienie szeregu kryteriów bezpieczeństwa, takich jak brak ciąży, brak terapii onkologicznej czy immunosupresyjnej oraz brak innych schorzeń mogących zaburzyć wynik.
Do badania zgłaszają się zarówno pacjentki skierowane przez lekarzy, jak i te, które znalazły informacje samodzielnie. Zainteresowanie jest duże – wiele kobiet pisze, opisując swoje objawy i szukając wsparcia.
W rozmowie zwraca się uwagę, że przez lata endometrioza była bagatelizowana, a kobiety słyszały, że „taka ich uroda”. Obecnie świadomość rośnie, a refundacja leczenia to krok naprzód, choć wciąż niewystarczający. Z doświadczeń lekarki wynika, że choroba może dotyczyć nawet jednej na siedem kobiet, a w rodzinach często występuje wielopokoleniowo.
Dlatego test nieinwazyjny, wykonywany ambulatoryjnie, mógłby stanowić realne wsparcie w rozpoznawaniu choroby.
Jeśli wyniki będą pozytywne, możliwe jest skierowanie wniosku do AOTMiT o włączenie testu do systemowych procedur, choć – jak zaznacza lekarka – jest na to jeszcze zbyt wcześnie.
Wśród sygnałów ostrzegawczych lekarz wymienia: bardzo bolesne miesiączki, bóle podczas wypróżniania lub oddawania moczu, bóle owulacyjne, dolegliwości jelitowe nieznajdujące potwierdzenia w gastroskopii ani kolonoskopii, krwawienia międzymiesiączkowe czy krwawienia z przewodu pokarmowego lub moczowego.
W takich sytuacjach warto zgłosić się do ginekologa i rozważyć diagnostykę również pod kątem endometriozy.
Źródło: Rynek Zdrowia