Brak wystarczającej liczby publicznych toalet to problem, który wpływa na komfort życia wielu osób. Szczególnie dotkliwe jest to dla kobiet, które z powodów fizjologicznych, zdrowotnych i społecznych korzystają z toalet częściej i dłużej niż mężczyźni.
Kobiety nie mają dostępu do pisuarów, a każda wizyta w toalecie wiąże się z koniecznością zajęcia kabiny. Dodatkowo:
W praktyce oznacza to, że nawet przy równej liczbie kabin, kolejki do damskich toalet są znacznie dłuższe. Kobiety nie mają alternatywy w postaci pisuarów, a korzystanie z kabiny często wiąże się z dodatkowymi czynnościami, takimi jak wykładanie deski papierem toaletowym lub nakładkami higienicznymi, przemywanie sedesu żelem antybakteryjnym czy przyjmowanie niewygodnych pozycji – np. tzw. pozycji „na Małysza”.
Szczególnie ta ostatnia strategia jest niezdrowa i niewskazana, ponieważ:
Dla wielu osób dostępność toalet to nie tylko kwestia wygody, ale wręcz warunek uczestnictwa w życiu społecznym. Osoby z chorobami przewodu pokarmowego czy układu moczowego muszą planować dzień z uwzględnieniem lokalizacji sanitariatów. Rodzice z małymi dziećmi, osoby starsze czy z niepełnosprawnościami również potrzebują dostępu do odpowiednio wyposażonych toalet.
Obowiązujące w Polsce przepisy techniczne określają minimalną liczbę urządzeń sanitarnych w budynkach publicznych. Dla kobiet przewidziana jest jedna misa ustępowa na 20 osób, dla mężczyzn – jedna misa i jeden pisuar na 30 osób. W praktyce jednak wiele toalet znajduje się w miejscach niedostępnych dla ogółu (np. w restauracjach czy biurach), co ogranicza realny dostęp.
Architektka Barbara Kania zauważa, że pandemia uwidoczniła ten problem – zamknięcie lokali gastronomicznych pozbawiło ludzi dostępu do toalet, które często były jedyną opcją w przestrzeni miejskiej.
Jak tłumaczy dr n. med. Tomasz Basta, zbyt długie wstrzymywanie moczu może prowadzić do rozciągania pęcherza i zaburzeń jego funkcji. Z kolei oddawanie moczu „na zapas” może skutkować nadreaktywnością pęcherza i częstomoczem. Obie strategie są niekorzystne dla zdrowia.
Ekspertki podkreślają, że równa liczba toalet nie oznacza sprawiedliwości. Kobiety mają inne potrzeby, które powinny być uwzględniane w projektowaniu przestrzeni publicznej. Wymaga to zmiany przepisów, ale też świadomości inwestorów i architektów.
Warto również zauważyć, że nowelizacje przepisów wprowadzają udogodnienia, takie jak pomieszczenia do przewijania dzieci czy toalety dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Jednak liczba kabin pozostaje niezmienna od lat.
Architektka Barbara Kania, dostrzegając nierówności w dostępie do toalet, przygotowała konkretne propozycje zmian i uruchomiła petycję wspierającą te postulaty. Wśród najważniejszych zapisów znalazły się:
Niestety, inicjatywa spotkała się z falą hejtu, głównie ze strony mężczyzn. Jak przyznaje Barbara Kania, negatywne reakcje przygasiły jej energię do dalszej pracy. Ekspertka zauważa też brak zainteresowania tematem ze strony władz, mimo obecności kobiet w rządzie.
Według niej prawdziwa zmiana wymaga:
Artykuł opracowany na podstawie tekstu opublikowanego w serwisie Wyborcza.pl: Dlaczego bycie kobietą oznacza marnowanie życia w kolejce do toalety? I nikt nie chce tego zmienić