Zespół Szpitala Uniwersyteckiego im. Biziela przeprowadził pierwsze operacje w zakresie urologii z wykorzystaniem robota medycznego. Ma już w tym zakresie wyszkolone trzy zespoły lekarzy, ale planuje szkolić następnych: urologów, chirurgów, ginekologów, laryngologów.
– Robota można w zasadzie kupić w ciągu kilku tygodnie. Jednak szkolenie dobrego operatora to znacznie trudniejszy i kosztowniejszy proces – podkreśla prof. Piotr Jarzemski, kierownik Katedry i Kliniki Urologii w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. dr. Jana Biziela.
W Bydgoszczy robot da Vinci funkcjonuje od 2018 roku. Z jego pomocą wykonywane są operacje komercyjne w prywatnym szpitalu Świętego Łukasza. Dzięki temu powstały trzy wykwalifikowane i doświadczone zespoły urologiczne, które wykonały do tej pory kilkaset zabiegów. Już niedługo takich operacji ma być przeprowadzanych jeszcze więcej.
– W Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy trwa budowa nowego bloku operacyjnego, w którym sale operacyjne będą przystosowane do używania systemów robotowych. Dzisiaj preferujemy robota da Vinci, ale będziemy także testować system VERSIUS, a być może także system HUGO. Chcemy sprawdzić, który z robotów okaże się najlepszy dla poszczególnych zespołów: chirurgów, ginekologów, laryngologów. Planujemy wykształcić w technice robotowej nie tylko urologów, którzy zdominowali systemy da Vinci, ale także lekarzy innych specjalności – mówi prof. Jarzemski.
Do czasu powstania nowej części szpitala, w którym będzie kilka nowych sal operacyjnych, oddział intensywnej terapii, centralna sterylizacja oraz zintegrowane z blokiem operacyjnym sale wykładowe, przystosowane do transmisji online – robot będzie wypożyczany.
– W mojej opinii dzisiaj łatwiej jest kupić robota niż wyszkolić chirurga. Zamawiając urządzenie możemy je otrzymać w ciągu kilku tygodni, natomiast wyszkolenie dobrego operatora to trudny i kosztowny proces. Czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę, ile kosztuje wyszkolenie dobrego chirurga, ile to zabiera czasu? By w pełni wykorzystać 10 sal operacyjnych trzeba mieć do dyspozycji nie dziesięciu, a trzydziestu sprawnych operatorów – wyjaśnia profesor.
Wyszkolenie dobrego lekarza operatora musi trwać minimum 10 lat, licząc od rozpoczęcia rezydentury. Dla niektórych ten okres może być zbyt krótki, dla innych nawet tak długi czas nie będzie wystarczający. Wszystko zależy od osobistych predyspozycji oraz od nauczyciela. Rezydentura to jedno, a szkolenie podyplomowe to odrębny temat.
– Starsi doświadczeniem chirurdzy wyszkolą młodych lekarzy w takich technikach, które sami znają, a to nie wystarczy w szybko rozwijającym się świecie. Lekarz chcąc opanować nową metodę powinien pojechać do specjalistycznego ośrodka, odbyć kurs, staż, a potem najlepiej zaprosić mentora do swojego szpitala i wspólnie z nim, bezpiecznie zacząć operować. Tak my zrobiliśmy i do dzisiaj korzystamy ze wsparcia i pomocy prof. Ignacio Moncady, kierownika działu urologii Szpitala de La Zazuel w Madrycie, dyrektora Instytutu Chirurgii Robotowej – podkreśla profesor.
Profesor Jarzębski dodaje: – W dniu rozpoczęcia inwestycji w Szpitalu Uniwersyteckim im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy zapytałem decydentów, jaka kwota z budżetu przeznaczonego na budowę nowego bloku będzie wykorzystana na szkolenie lekarzy operatorów, pielęgniarek instrumentariuszek oraz techników. Odpowiedź chyba nikogo nie zaskoczy: zero. Proszę zapytać dyrektorów szpitali lub osób rozdzielających finanse na inwestycje medyczne, jaki procent z planowanych pieniędzy pochłaniają szkolenia. Wsparcie firm farmaceutycznych oraz wykorzystanie pieniędzy firm sprzedających nowe narzędzia, to nie jest żadna odpowiedź.
Zdaniem profesora istnieje ogromna potrzeba rozwiązań systemowych. Problem nie dotyczy tylko zakupu robotów i nie może ograniczać się do szpitali uniwersyteckich, ale całokształtu szkolenia specjalistów.
– Dzisiaj doskonalenie zawodowe specjalisty to problem specjalisty, decyzja specjalisty i finansowanie specjalisty. Lekarz, wyjeżdżając na staż, musi nie tylko wynająć mieszkanie i opłacić wyżywienie, ale przede wszystkim w tym czasie nie pracować, nie zarabiać i oczywiście uzyskać urlop od pracodawcy – zaznacza prof. Jarzemski.
Coraz trudniej jest znaleźć chętnych do specjalizacji chirurgicznej, nie mówiąc o operowaniu robotem.
– Jeżeli chcemy w Polsce mieć super specjalistów biegłych w nowatorskich technikach, to musimy mieć na ten cel zdefiniowany budżet. Świat biegnie szybko do przodu i dzisiaj operator oprócz oczywistej wiedzy chirurgicznej musi umieć posługiwać się nowoczesną, zdigitalizowaną maszyną. To wiedza z pogranicza informatyki, mechaniki i medycyny. To trochę tak, jak w kokpicie samolotu. Im lepszy, nowocześniejszy samolot, tym ma więcej przycisków, zegarów, wskaźników, które pomagają pilotowi w lataniu. Ale tylko wtedy, kiedy umie się nimi posługiwać i odpowiednio wykorzystywać – tłumaczy.
– Podobnie jest w przypadku robotów chirurgicznych. Operator, aby sprawnie z nimi pracować, w sposób bezpieczny dla pacjenta, musi mieć odpowiednią wiedzę i doświadczenie. Pamiętajmy, że robot to tylko narzędzie, doskonałe, ale tylko jeśli jest w rękach dobrego chirurga. Wynik leczenia zależy przede wszystkim od wyszkolenia zespołu i doświadczenia operatora. Większość urządzeń jest konstruowanych tak, aby obsługiwać je intuicyjnie. Dobrze wyszkolonemu operatorowi od laparoskopii do opanowania techniki robotowej wystarczy wykonanie pod okiem mentora 10 operacji – dodaje.
– W Szpitalu Uniwersyteckim im. dr. Jana Biziela w ciągu roku, maksymalnie dwóch lat chcemy w urologii mieć przynajmniej sześć wyszkolonych zespołów. Zaczynamy też szkolić zespoły chirurgów, ginekologów i laryngologów. Wszyscy będą pracować z wykorzystaniem robotów. Tego oczekują od nas nasi pacjenci – informuje prof. Jarzemski.
Źródło: Rynek Zdrowia