Średni czas oczekiwania na wizytę do urologa w Polsce wynosi od 3-6 miesięcy, nawet dla osób z podejrzeniem choroby nowotworowej, ale bez karty DiLO.
Rozwój polskiej urologii ogranicza zbyt powolne wdrażanie terapii – nie tylko tych najnowszych, ale i takich, które od lat stosowane są na świecie. Jednak największą bolączką jest limitowanie świadczeń, co przekłada się na powstawanie kolejek i opóźnienia w diagnostyce – przyznaje prof. Marek Sosnowski, krajowy konsultant w dziedzinie urologii.
Nie wiadomo dlaczego taka sytuacja dotyka właśnie urologię, wówczas gdy świadczenia np. w ginekologii czy onkologii są nielimitowane. Konieczność czekania w kolejce przekłada się na diagnostykę, a ta ma decydujący wpływ na sukces czy porażkę dalszego procesu terapeutycznego. Najlepiej widać to w urologii onkologicznej, gdzie stawką jest życie pacjenta. Z powodu raka pęcherza moczowego umiera w Polsce ponad 3000 osób. Podobnie sytuacja wygląda z innym nowotworem układu moczowego, jakim jest rak nerki. A przecież co czwarty mężczyzna w kraju chory onkologicznie jest diagnozowany i leczony właśnie przez urologa.
Sytuacja pacjentów, których schorzenie nie ma podłoża onkologicznego jest równie trudna. Ścieżka pacjenta, cierpiącego na nietrzymanie moczu w wyniku nadreaktywności pęcherza moczowego (OAB) trwa (na rozpoczęcie leczenia farmakoterapią doustną) średnio aż 6,7 miesiąca, A w przypadku leczenia zabiegowego toksyną botulinową typu A – następne 8,9 miesięcy (dane z raportu Fundacji WHC z końca 2015 roku).W przypadku, gdy terapie stosowane u tych chorych nie są skuteczne ? w Polsce lekarze nie mogą już zaproponować następnej metody leczenia, chociaż świat już od ponad dwóch dekad w takich przypadkach stosuje neuromodulację krzyżową. Jest to skuteczny zabieg w leczeniu zaburzeń funkcjonowania dolnych dróg moczowych, który polega na wszczepieniu stymulatora pobudzającego nerwy krzyżowe, dzięki czemu reguluje aktywność pęcherza, zwieracza lub dna miednicy.
Chociaż terapia otrzymała pozytywną opinię Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) i krajowego konsultanta w dziedzinie urologii, to dla pacjentów w Polsce wciąż jest nadal niedostępna, nawet odpłatnie, choć w Polsce jest już kilka ośrodków gotowych na takie świadczenia. Jedyną możliwością dla chorych chcących skorzystać z tej metod jest leczenie za granicą. Mogą oni starać się o zgodę konsultanta krajowego w dziedzinie urologii oraz Narodowego Funduszu Zdrowia na refundowane leczenie za granicą. Ponieważ jednak, po zabiegu, wszczepiony stymulator musi być regularnie kontrolowany, polscy chorzy rzadko decydują się na leczenie poza krajem. Koszt wykonania zabiegu za granicą wynosi ok. 90 tys. zł. To samo świadczenie zrealizowane w Polsce kosztowałoby ok. 40 tys. zł.
Szacuje się, że gdyby świadczenie było objęte refundacją rocznie mogłoby z niego skorzystać ok. 30-50 pacjentów.
Źródło: www.rynekzdrowia.pl