Narodowy Fundusz Zdrowia, ostatnio mocno atakowany zarówno ze strony mediów, jak i samych pacjentów, zaczyna obmyślać plan awaryjny dla swojego budżetu. Od wielu lat obserwujemy w naszym kraju problemy z dostępem do podstawowej opieki zdrowotnej, leczenia szpitalnego czy odpowiedniego zaopatrzenia w wyroby medyczne. Kłopoty narastają zazwyczaj z końcem roku, kiedy to kończą się środki w budżecie NFZ, a zakontraktowane umowy zaczynają przekraczać założone limity finansowe. Wówczas pojawiają się coraz dłuższe kolejki do specjalistów czy odległe terminy na zabiegi specjalistyczne. Niezadowolenie pacjentów wzrasta, a media prześcigają się w przekazywaniu coraz to nowszych informacji o pogarszającym się stanie polskiej służby zdrowia.
Sytuacja to rodzi długą listę pytań kierowanych zarówno do Ministra Zdrowia, oraz NFZ, jako instytucji wydatkującej finanse polskiego systemu zdrowotnego. Adam Kozierkiewicz – ekspert ds. ochrony zdrowia stwierdził, że ratunkiem dla budżetu NFZ mogłoby być m.in. wprowadzenie współpłacenia pacjenta za niektóre świadczenia. Jego zdaniem takie rozwiązanie mogłoby poprawić obecną sytuację w ochronie zdrowia.
Obecnie budżet NFZ nie odnotowuje żadnego wzrostu. Tegoroczna inflacja dogoniła już minimalny wzrost, jaki był przeznaczony na ten rok, przyszły rok zapowiada się podobnie. Ponadto na większe wpływu do budżetu NFZ ze składek również nie można liczyć, ponieważ zatrudnienie nie wzrasta, lecz spada – powiększa się odsetek bezrobotnych czy osób nieproduktywnych, niesamodzielnych pozostających w głównej mierze na utrzymaniu państwa.
Zdaniem Adama Kozierewicza ewentualne podniesienie składki zdrowotnej niewiele zmieni w systemie, a będzie w obecnej sytuacji gospodarczej zbyt dużym obciążeniem dla pracowników i pracodawców. Dlatego należy szukać różnych rozwiązań, np. dla usług ambulatoryjnych, zabiegowych dostęp zwiększyłoby współpłacenie, a sytuację w lecznictwie ambulatoryjnym poprawiłaby większa współpraca między specjalistami i lekarzami podstawowej opieki zdrowotnej – zaznaczył ekspert.