Chirurdzy pracujący w placówce marzą o robocie da Vinci, ale zwycięska firma zostanie wyłoniona w konkursie. Na rynku dostępnych jest kilka systemów robotycznych. Ze sprzętu skorzystają urolodzy, ginekolodzy, chirurdzy.
– To będzie przełom w leczeniu pacjentów, także onkologicznych. Sprzęt jest niezbędny w operacjach, gdzie liczy się niesłychana precyzja. Po mało inwazyjnym zabiegu pacjent wraca szybko do zdrowia, mniej cierpi – wymienia Elżbieta Polak, lubuska marszałek. Na robota, który stanie na bloku operacyjnym nowoczesnego Centrum Zdrowia Matki i Dziecka, wyłoży 8 mln zł.
– To postęp w medycynie. Wprowadzona w końcu XX wieku, gdy wypuszczono pierwszego robota da Vinci, rozwinęła się do tego stopnia, że w USA jest ponad 6 tys. systemów robotycznych, w Europie kilkaset. My dopiero wchodzimy do tego pociągu. Mam nadzieję, że wreszcie nam się uda – mówi prof. Salagierski, chirurg urolog, był szefem komisji, która zajmowała się w Szpitalu Uniwersyteckim rozwojem robotyki. Ze sprzętu skorzystają chirurdzy z innych oddziałów – ginekolodzy, torakochirurdzy, chirurdzy dziecięcy czy otorynolaryngolodzy. M.in prof. Paweł Golusiński, który leczy nowotwory głowy i szyi, dr Roman Lewandowski, operujący mało inwazyjne raki płuc, czy prof. Marcin Polok, dziecięcy chirurg urolog.
– Sprzęt nie jest tani, więc wymaga dobrego wykorzystania. To ułatwienie, którego nie daje standardowa laparoskopia. Zalety? Redukcja utraty krwi, możliwość szybkiego powrotu do zdrowia pacjentów. Przykłady z ośrodków, w których pracowałem w Wielkiej Brytanii, pokazują, że można znacząco skrócić pobyt w szpitalu, nawet przy ciężkich zabiegach – mówi prof. Salagierski. Zielonogórskim lekarzom zależy najbardziej, by w Zielonej Górze działał system da Vinci. Ta technologia jest najbardziej zbadana.
Lekarze z zespołu muszą przejść szkolenia, uzyskać certyfikaty uprawniające do wykonywania operacji. – Zabiegi urologiczne są dosyć trudnymi zabiegami, bo wykonywanymi głęboko w ciele pacjenta. Tu liczy się precyzja. Robot nie zastąpi lekarza, ale pomoże uporać mu się upływem czasu. Eliminuje problem drżenia rąk lekarza ? wymienia zalety prof. Salagerski.
Marek Działoszyński, prezes Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze przyznaje, że światowy trend w rozwoju robotyki zrozumiał także Narodowy Fundusz Zdrowia. Refunduje procedury wykonane taką metodą w zakresie urologii, chirurgii onkologicznej czy ginekologii. – Kiedyś zabiegi były czystym kosztem szpitala, dziś nie musimy się zastanawiać, czy w to inwestować – tłumaczy prezes.
– Potem przed nami żmudny proces szkolenia lekarzy i uzyskania certyfikacji pozwalającej na samodzielne zabiegi. Pan profesor nie pochwalił się, ale podjął już takie działania, żeby wesprzeć się osobami z zewnątrz, które takie certyfikaty mają – mówi prezes Działoszyński.
Da Vinci będzie atutem Lubuskiego Centrum Onkologii. Lecznica wiosną złożyła wniosek do rządu, liczy na dotację ok. 300 mln zł. Projekt uzyskał już pozytywną ocenę celowości inwestycji.
– Wszystko jest w rękach ministerstwa zdrowia, gdzie nasz wniosek aplikujący o budowę Lubuskiego Centrum Onkologii leży i czeka na rozstrzygnięcie konkursu. A później? Jeżeli rzeczywiście dostaniemy te pieniądze, w ciągu trzech lat wybudujemy i zasiedlimy pacjentami nowe centrum, a postawimy je prawdopodobnie w systemie „zaprojektuj – wybuduj” – zapowiada Działoszyński.
Źródło: Gazeta Wyborcza