REKLAMA
MCC, Centrum Medyczne MCC

Szczepienia przeciw COVID uratowały opiekę długoterminową

O tym, że szczepienia działają, nie trzeba zbytnio przekonywać. Na to, że działają szczególnie w opiece długoterminowej, wskazuje analiza obserwacji i danych zgromadzonych przez Koalicję „Na pomoc niesamodzielnym”. Koalicja od początku pandemii prowadziła monitoring wśród: DPS-ów, ZOL-i, ZPO oraz pozostałych całodobowych placówek opieki.

Według oficjalnych danych instytucjonalna (pozadomowa) opieka długoterminowa finansowana przez NFZ obejmuje ponad 62 tys. pacjentów. Przebywają oni w blisko 600 Zakładach Opiekuńczo-Leczniczych (ZOL) i Zakładach Pielęgnacyjno-Opiekuńczych (ZPO). Do tego należy dodać Domy Pomocy Społecznej (DPS) oraz pozostałe całodobowe placówki opieki, które zapewniają opiekę ponad 112 tys. pacjentów. To właśnie takie placówki, gdzie ponad połowa, to pacjenci w wieku 75+, były największym źródłem powstawania ognisk zapalnych wirusa SARS-CoV-2. Jak zatem po roku pandemii wygląda sytuacja w opiece długoterminowej, świadczonej zarówno instytucjonalnie jak i w warunkach domowych?

Krótkoterminowe zainteresowanie opieką długoterminową

Widać więc wyraźnie, że szczepienia przeciwko COVID-19 radykalnie poprawiły sytuację zdrowotną we wszystkich placówkach opieki długoterminowej. Tym bardziej szkoda, że istnieje ryzyko zaprzepaszczenia tego zbiorowego wysiłku.

– Wszystko bowiem wskazuje na to, że niestety wraz z wygaśnięciem ognisk pandemii w placówkach decydenci i opinia publiczna przestali się interesować opieką długoterminową. Tymczasem jej kondycja, choć trudno to sobie wyobrazić, jest jeszcze słabsza niż wcześniej: lawinowo rosnące problemy kadrowe, pogorszający się wizerunek opieki długoterminowej i brak pomysłu rządu na jej dalszy rozwój – wymienia prezes Magdalena Osińska-Kurzywilk i. Dodaje ze smutkiem, że to bardzo krótkowzroczne myślenie. Politycy zamiast wykorzystać szansę, jaką jest zwiększony napływ środków finansowych na odbudowę, zostawią kolejnym pokoleniom masę narastających problemów.

Opiekun medyczny miał być filarem opieki długoterminowej

Trwająca od początku tego roku reforma kształcenia opiekunów medycznych wyraźnie zwolniła. Ogrom krytyki jaki spadł z różnych środowisk na autorów projektów rozporządzeń Ministra Edukacji i Nauki spowodował konieczność głębszej refleksji nad przyszłością zawodu i jego miejsca w systemie. Zawód ten, powołany do życia 14 lat temu, miał stanowić fundament opieki długoterminowej w Polsce, zarówno instytucjonalnej jak i domowej. Do końca 2020 roku dyplom potwierdzający zdanie państwowego egzaminu uzyskało ponad 60 tys. osób. Niestety w Polsce pracuje tylko co czwarty z nich.

– Dlaczego tak się dzieje? – pyta retorycznie prezes Magdalena Osińska-Kurzywilk i sama odpowiada – Z kilku powodów. Po pierwsze niskie płace dramatycznie odbiegające od zarobków za granicą. Po drugie niska wycena świadczeń w zakładach opieki długoterminowej, gdzie dopiero w 2017 roku w kryteriach konkursowych NFZ pojawił się w ogóle opiekun medyczny.

Sytuacji nie poprawia ani możliwość „zrobienia” dyplomu w szarej strefie, bez konieczności zdawania egzaminu państwowego ani niski poziom kształcenia w części placówek szkolnych, gdzie czasem nawet nie trzeba chodzić na zajęcia, byle zdać egzamin. Czy jednak rozwiązania zaproponowane w dwóch projektach rozporządzeń Ministerstwa Edukacji i Nauki, uznawanych za kontrowersyjne, to właściwy kierunek? Zwłaszcza, że wchodzą one w kompetencje innych zawodów: pielęgniarki, diagnosty laboratoryjnego czy fizjoterapeuty. Chyba sam resort edukacji nie był co do tego przekonany. W konsekwencji krytycznych opinii, a nawet fali protestów od środowiska lekarzy i pielęgniarek po pracodawców i szkoły, MEiN wstrzymało się z publikacją drugiego rozporządzenia, określającego podstawy programowe kształcenia.

Koalicja „Na pomoc niesamodzielnym” stoi na stanowisku, że zmiany są potrzebne, popiera także podniesienie prestiżu zawodu opiekuna medycznego, ale proponowane rozwiązania uważa za niespójne z obowiązującymi dokumentami i ustawami regulującymi funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia. Ponadto w proponowanych zmianach pojawia się poważne ryzyko przejścia opiekunów z opieki długoterminowej do pracy w szpitalach.
– Kto miałby zastąpić opiekunów medycznych w opiece długoterminowej? – pyta Magdalena Osińska-Kurzywilk i dodaje – Czy ktoś w rządzie przygotował rozwiązania na taki scenariusz?

Domowa opieka długoterminowa lepsza niż instytucjonalna?

Deinstytucjonalizacja, czyli rekomendowane przez Komisję Europejską przejście z opieki nad pacjentem przewlekle chorym w instytucjach na rzecz zapewnienia mu odpowiedniego wsparcia w otoczeniu lokalnym i miejscu zamieszkania to wyzwanie. Będą musieli zmierzyć się z nim mierzyć wszyscy politycy, bez względu na barwy partyjne. Tak twierdzi Helena Kładko, sekretarz zarządu Koalicji, reprezentująca również środowisko osób ze stwardnieniem rozsianym.

– Będąc od wielu lat opiekunką swojej córki miałam okazję przekonać się jak bardzo my, opiekunowie nieformalni, zostaliśmy pozostawieni sami sobie bez systemowego wsparcia. Na tym poziomie widać też najlepiej jak bardzo jesteśmy podzielni na Polskę resortową.

Jest spora szansa, że deinstytucjonalizacja stanie się remedium na narastające problemy z funkcjonowaniem opieki długoterminowej. Musi ją jednak poprzedzić rzetelna analiza, dialog społeczny i skoordynowanie prac resortów zdrowia i polityki społecznej.

– Jak dotąd zarówno Ministerstwo Zdrowia jak i Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej skutecznie unikają dialogu w tym obszarze. Choć jednocześnie przygotowują odrębne ramy strategiczne pod proces deinstytucjonalizacji. Nie po raz pierwszy prace odbywają się resortowo. Dobór uczestników zapraszanych do konsultacji jest nie tylko z góry ograniczany, ale i mało transparentny. W ten sposób nie zbudujemy kapitału społecznego, bez którego wsparcia ten projekt się po prostu nie uda. A szkoda, bo najbliższa, 7-letnia perspektywa unijna oferuje Polsce aż 25 mld euro na ten cel – mówi Prezes Koalicji.

Źródło: Informacja prasowa Koalicji „Na pomoc niesamodzielnym”

Skip to content