Od 2011 roku pacjenci ze Stowarzyszenia Osób z NTM ?UroConti? bezskutecznie domagali się usunięcia z przepisów refundacyjnych zapisu, który uzależniał zwrot kosztów farmakologicznego leczenia zespołu pęcherza nadreaktywnego (OAB) od wykonania badania urodynamicznego.
– Pisaliśmy pisma, występowaliśmy do urzędników, polityków i dziennikarzy. Od 2011 r., ?UroConti? skierowało do Ministerstwa Zdrowia aż 16 pism w tej sprawie. Przytaczaliśmy dziesiątki ekspertyz i analiz, z których jasno wynikało, że badanie urodynamiczne w diagnozowaniu OAB jest niepotrzebne, nieuzasadnione medycznie (nie tylko sprzeczne z aktualną wiedzą medyczną, ale wręcz szkodliwe ze względu na możliwe groźne powikłania) oraz dodatkowo nieefektywne kosztowo – mówi Anna Sarbak, prezes ?UroConti?. – Roczny koszt NFZ związany z refundacją badania to około 13,5 mln złotych, a powikłań po jego wykonaniu kolejne 3 mln. Tymczasem wydatki przewidywane w 2016 roku na terapię lekami antymuskarynowymi to niecałe 9 mln zł rocznie, co oznacza, że zniesienie obowiązku badania urodynamicznego umożliwiłoby leczenie nawet 50-60 tys. dodatkowych chorych – wylicza Anna Sarbak.
Mimo tych oczywistych argumentów medycznych i finansowych, sytuacja pacjentów nadal się nie zmieniała, a co gorsze, jak wynika z raportu Stowarzyszenia ?Badanie urodynamiczne ? doświadczenia pacjentów?, blisko 60 procent osób, które wypełniły ankietę, nie zdecydowało się na leczenie farmakologiczne właśnie ze względu na konieczność wykonania badania urodynamicznego .
Niestety poprzednie kierownictwa Ministerstwa Zdrowia konsekwentnie ignorowały większość postulatów pacjentów. Resort albo przesyłał jedynie lakoniczne, pełne niezrozumiałej terminologii urzędniczej kalki wcześniejszej korespondencji albo nie odpowiadał w ogóle. Podczas jednego ze spotkań z cyklu ?Dialog dla Zdrowia? członkowie Stowarzyszenia ?UroConti? usłyszeli od przedstawiciela Ministerstwa Zdrowia, że badanie zostało wprowadzone ze względów ekonomicznych, żeby ograniczyć populację, a tym samym wydatki.
Starania pacjentów popierało za to środowisko medyczne. Pod petycją pacjentów domagającą się zniesienia badania urodynamicznego w diagnozowaniu OAB podpisało się 195 ginekologów i 143 urologów. – W oczekiwaniu na odpowiedź od ministerstwa próbowaliśmy ustalić, gdzie i kiedy pojawił się zapis o warunku badania urodynamicznego. Do jego autorstwa nie przyznali się ani eksperci medyczni ani producenci leków. Otrzymaliśmy w tej sprawie wyjaśnienia od Polskiego Towarzystwa Urologicznego, Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, konsultantów krajowych w obu tych dziedzinach, a także od prezesa Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Oznacza to, że warunek mógł zostać dopisany tylko w jednym miejscu – na Miodowej. To sytuacja bliźniaczo podobna do przypadku ?lub czasopisma?, kiedy w zadziwiający sposób w dokumencie pojawia się zapis, który nie ma autora? – mówi Anna Sarbak. – Widząc ten niezrozumiały dla nas opór przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia, staraliśmy się uzyskać czytelną informację, jaką procedurę należy wdrożyć, aby pozbyć się tego zapisu. W końcu Ministerstwo ugięło się i poinformowało nas pisemnie, że problem może rozwiązać jedynie złożenie wniosku przez podmiot odpowiedzialny, którym jest producent leku. Stowarzyszenie zwróciło się zatem do wszystkich producentów (łącznie: 5 podmiotów) leków refundowanych na OAB z prośbą o ponowne złożenie wniosku refundacyjnego ? dodaje prezes Stowarzyszenia.
Przełom nastąpił na początku lutego 2016 roku. W stanowisku Rady Przejrzystości, a także w rekomendacji Prezesa Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji dotyczącym oceny wniosku refundacyjnego leku solifenacyna czytamy bowiem, że wniosek jest ?reakcją wnioskodawcy na toczącą się od lat dyskusję w sprawie konieczności usunięcia wymogu wykonania badania urodynamicznego jako warunku refundacji (?)?.
– Oznacza to, że po kilku latach nie tylko dostrzeżono nasze starania i nasze argumenty, ale nareszcie w oficjalnym dokumencie instytucji rządowej możemy przeczytać o niezasadności badania urodynamicznego w diagnozowaniu OAB – wyjaśnia pani prezes i cytuje: ?Odnalezione wytyczne kliniczne wskazują, iż podstawą rozpoznania OAB powinny być szczegółowy wywiad medyczny i nieinwazyjne badanie urodynamiczne pod postacią 3-dniowego dzienniczka mikcji. Badania inwazyjne nie są konieczne do rozpoznania i rozpoczęcia leczenia (?)?.
Pacjenci zbudowani stanowiskiem Rady Przejrzystości i rekomendacją Prezesa AOTMiT mają nadzieję, że tym razem już nic nie przeszkodzi im w dostępie do leczenia OAB. Bardzo liczą na to, że nowe warunki refundacji zaczną obowiązywać bezzwłocznie, co nie tylko zamknie trwający ponad cztery lata ?serial? o badaniu urodynamicznym, ale i zacznie generować oszczędności dla budżetu – każdy miesiąc zwlekania ze zniesieniem obowiązku wykonywania urodynamiki jest bowiem znaczącym obciążeniem dla skarbu państwa: ?(?) wyniki ocenianej analizy wpływu na budżet wskazują, iż przyjęcie nowego scenariusza związanego z objęciem refundacją wnioskowanej technologii wiązać się będzie z oszczędnościami wynoszącymi od ok. 15 do ponad 16 mln zł – czytamy w stanowisku Rady.
– Nadal jesteśmy bardzo ciekawi, w jaki sposób w przepisach znalazł się warunek wykonania badania urodynamicznego, bo mamy pewność, że nie odbyło się to w zgodzie z przepisami, ale jeżeli nowe warunki zaczną szybko obowiązywać, to nie będziemy już drążyć tego tematu – zapowiada Anna Sarbak. – Dla nas najważniejsze jest przywrócenie pacjentom dostępu do terapii. Szkoda tylko, że wiele osób chorych musiało całe lata poddawać się niepotrzebnemu i niekomfortowemu badaniu lub w ogóle rezygnować z leczenia w obawie przed nim. Szkoda, że musiało minąć tyle czasu, żeby ktoś wreszcie przyznał to, co my, pacjenci wiedzieliśmy już dawno – że urodynamika w procesie diagnozowania pęcherza nadreaktywnego jest sprzeczna z wiedzą medyczną i rachunkiem ekonomicznym. I że za opieszałość urzędników, jak zwykle, zapłacić musieli pacjenci i podatnicy.