Bydgoskie Centrum Onkologii od zeszłego roku wykorzystuje innowacyjny akcelerator radioterapii adaptacyjnej, działający w oparciu o technologię MR-Linac. Jak podkreślają specjaliści z Zakładu Neuroonkologii i Radiochirurgii, dzięki temu mogą podawać wyższe dawki promieniowania w sposób bardziej precyzyjny, jednocześnie minimalizując ryzyko dla zdrowych narządów.
Prof. Maciej Harat, koordynator Zakładu Neuroonkologii i Radiochirurgii Centrum Onkologii w Bydgoszczy, oraz dr Janusz Winiecki, koordynator Zakładu Fizyki Medycznej tej samej placówki, zaznaczają, że niemal w czasie rzeczywistym mogą obserwować ruch guza w trakcie naświetlania pacjenta. – Gdy guz się przemieszcza, korygujemy obszar napromieniowania. To jeden z największych przełomów, jaki dokonał się w radioterapii w ostatnich latach. Przede wszystkim leczymy raka gruczołu krokowego i raka trzustki. Możemy pomóc wielu ludziom – opowiadają specjaliści w rozmowie z portalem Polityka Zdrowotna.
Nowa metoda przynosi wymierne korzyści dla pacjentów. To poprawa w każdym aspekcie: precyzja, krótszy czas terapii, mniejsze skutki uboczne.
– Leczenie radioterapią zostało przeniesione na wyższy poziom. To nie jest tak, że radioterapia bez rezonansu jest mniej skuteczna, czy mniej bezpieczna, ale w niektórych przypadkach musieliśmy z niej zrezygnować przy guzach, które się mocno poruszają np. w otrzewnej. Nie była ona skuteczna m.in. w raku jelita grubego, bo nie było wiadomo, jak guz zlokalizuje się danego dnia. Są też takie nowotwory jak rak trzustki, gdzie radioterapia była skuteczna w sposób ograniczony przez toksyczność blisko położonej dwunastnicy. Obecnie dzięki naszemu akceleratowi możemy zaproponować leczenie, które do tej pory było niedostępne – wyjaśnia prof. Maciej Harat.
– Większa precyzja i lepsza optymalizacja dawki promieniowania daje nam oszczędność czasu. Terapię, która trwała kiedyś np. 6 tygodni jesteśmy obecnie w stanie wykonać w 5 dni, czyli pacjent zarówno skraca pobyt w szpitalu jak i ogranicza np. konieczność dojazdów. Ponieważ zmniejszamy margines to pacjenci lepiej tolerują leczenie. Z badań klinicznych wynika, że np. w raku gruczołu krokowego mamy większe bezpieczeństwo, większą tolerancję na leczenie i mniej niepożądanych odczynów. Takie pozytywne efekty mamy przy wielu nowotworach, gdzie stosujemy tę metodę tym bardziej, że podając większą dawkę promieniowania jesteśmy jednocześnie skuteczniejsi – podkreśla.
– Ten aparat został u nas uruchomiony w bardzo szybkim tempie i jeszcze nie pracuje w optymalnym wymiarze. Docelowo akcelerator może leczyć do 12 -16 pacjentów dzienne. To statystycznie wychodzi średnio 3 procedury dziennie (po 5 sesji), czyli 15 tygodniowo a 60 miesięcznie. Ponieważ nadal jesteśmy w procedurze rozruchowej ze względów bezpieczeństwa miesięcznie leczymy 30-35 pacjentów – mówi dr Janusz Winiecki.
– Pojedyncza sesja jest też nieco dłuższa niż w tradycyjnym leczeniu, bo wykonujemy nie tylko naświetlanie, ale i w czasie rzeczywistym rezonans, a także korygujemy plan leczenia. Jednorazowa sesja może trwać 20-30 minut ale także dłużej np. 40 min, w zależności od rodzaju guza i komplikacji leczenia. Jednak cały proces jest znacznie krótszy niż w tradycyjnych metodach, bo z 40 sesji schodzimy do 4-5. Ponadto mamy już wskazania z innych ośrodków w jakich przypadkach możemy w najbardziej optymalny sposób zastosować tę terapię. Przede wszystkim rak gruczołu krokowego, który dotyczy w Polsce kilku tysięcy pacjentów rocznie, liczony także w tysiącach rak trzustki, gdzie rzadko stosowano radioterapię. Duże nadzieje wiążemy z glejakiem. Możemy pomóc wielu ludziom – mówi z kolei prof. Harat.
– Nie traktujemy tego w kategoriach biznesu. Najważniejsze jest uratowanie pacjenta. Ale także z punktu widzenia systemu ochrony zdrowia to opłacalna inwestycja – leczenie jest krótsze, bezpieczniejsze i mniej obciążające dla pacjenta oraz całego systemu – odpowiada na pytanie o koszt inwestycji, prof. Harat.
Źródło: Polityka Zdrowotna