REKLAMA
MCC, Centrum Medyczne MCC

Pokonajmy wstyd i leczmy NTM

Zapraszamy do zapoznania się z tekstem Marzeny Sygut z Rynku Zdrowia, który powstał po konferencji na temat NTM, która odbyła się 24 czerwca 2019 roku w Warszawie podczas Światowego Tygodnia Kontynencji.

„Nietrzymanie moczu (NTM) nie boli, spycha jednak ludzi na margines życia społecznego. Zdarza się, że chorzy ograniczają swoje życie zawodowe i towarzyskie. Dlatego tak istotne jest skuteczne leczenie tej przypadłości. (?)

Inkontynencja zwana inaczej nietrzymaniem moczu (NTM) to dolegliwość uznana przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) za chorobę cywilizacyjną. Szacuje się, że problem ten wśród krajów rozwiniętych może dotykać 4-8 proc. społeczeństwa.(?)

Częściej u kobiet

– Trzeba też pamiętać, że dolegliwość ta dwukrotnie częściej dotyczy kobiet niż mężczyzn. Na świecie z NTM zmaga się średnio co trzecia kobieta, ok. 30 proc. z nich jest w wieku przed menopauzalnym a pozostałe w pomenopauzalnym – wyjaśnia dr Błaszczyk.

Z kolei prof. Ewa Barcz, kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym w Warszawie dodaje, że w grupie kobiet po 50. roku życia na NTM cierpi już co druga kobieta. W wieku powyżej 70 lat, współczynnik ten sięga 80 proc. – Z tej populacji pacjentek leczeniu farmakologicznemu czy zabiegowemu powinno być poddanych ok. 40-50 proc. chorych. Niestety szacujemy, że w Polsce leczonych jest jedynie ok. 10 proc. – wyjaśnia prof. Barcz.

„Wątpliwy przywilej” starości

Za ten stan rzeczy odpowiada szereg czynników. Jednym z nich jest przekonanie wśród chorych, że NTM, to „wątpliwy przywilej” starości, z którym nie można nic zrobić. Wielu chorych uważa też, że jest to na tyle wstydliwa dolegliwość, że najlepiej będzie nie przyznawać się do niej.

Jak wyjaśnia Anna Sarbak, prezes Stowarzyszenia „UroConti”, które organizuje szereg kampanii popularyzujących wiedzą na temat NTM, schorzenie związane z kontrolą pęcherza czy oddawaniem moczu nadal niestety determinuje bariera źle pojętego wstydu czy zakłopotania.(?)

– Każdy lekarz pierwszego kontaktu, pielęgniarka czy położna środowiskowa powinny inicjować rozmowy, które sprzyjałyby identyfikacji problemu. Mam tu na myśli otwarte zadawanie pytań, takich jak np. ”Czy w ciągu ostatnich miesięcy zauważyła pani wyciek moczu nawet niewielki?” lub ”Czy wyciek moczu nastąpił podczas ćwiczeń, kaszlu, kichania?”. Taka otwarta postawa zespołu POZ sprzyja identyfikacji problemu i umożliwia wstępne jego rozpoznanie – zaznacza dr Błaszczyk.

Z kolei prof. Barcz tłumaczy, że lekarz rodzinny powinien zapytać nie tylko o problemy naczyniowo-sercowe, o ciśnienie krwi i poziom cukru, ale również o nietrzymanie moczu. Dodaje jednak, że oprócz takiej wprowadzającej diagnozy lekarz POZ musiałby mieć możliwość skierowania chorej na odpowiednie, specjalistyczne leczenie. W tym celu należałoby zorganizować w Polsce ośrodki referencyjne, do których kierowano by pacjentów. – W niektórych europejskich krajach została wprowadzona specjalizacja szczegółowa nazwana uroginekologią. Łączy ona zakres wiedzy i kompetencji wykraczający poza podstawową specjalizację urologiczną czy ginekologiczną – podsumowuje prof. Barcz.

Różne postaci choroby

Ekspertka zwraca też uwagę na różne postaci tej choroby. Jak podkreśla, w chorobie tej rozróżniamy dwie różne formy. Pierwszą postacią, zdecydowanie częściej dotykającą pań jest wysiłkowe nietrzymanie moczu.(?) – Z kolei przypadłość zwana nadreaktywnością pęcherza moczowego polega na nagle pojawiającej się potrzebie oddania moczu, której może, ale nie musi towarzyszyć nietrzymanie moczu. Dolegliwość ta wraz z wiekiem także zaczyna dominować u kobiet przeważając nad postacią wysiłkową. – Przyjmuje się, że u chorujących kobiet postać wysiłkową nietrzymania moczu ma ok. 50-60 proc. pań, postać pęcherza nedreaktywnego – 20-30 proc, a postacie mieszane jakieś 10-30 proc. – podsumowuje prof. Barcz.

Specjaliści podkreślają, że z nietrzymaniem moczu można sobie poradzić. Ważną rolę w terapii wysiłkowego nietrzymania moczu odgrywają fizjoterapia (polegająca na nauce ćwiczenia mięśni dna miednicy oraz treningach pęcherza moczowego) oraz pessaroterapia (stosowaniu dopochwowych urządzeń medycznych o różnym kształcie i wielkości, które zapewniają mechaniczne wsparcie dla wypadających narządów). – Z kolei w wypadku nadreaktywności pęcherza moczowego wstępną formą terapii jest leczenie behawioralne. Polega ono na zmianie codziennych zachowań, czyli unikaniu pewnych płynów np. kawy, alkoholu oraz nauce schematów przyjmowania napojów, oddawania moczu, zmianie diety, rzuceniu lub ograniczeniu palenia czy redukcji masy ciała – wyjaśnia prof. Barcz.

Leczenie

Oprócz tych podstawowych metod terapeutycznych u chorych stosuje się także farmakoterapię i różnego rodzaju zabiegi. W Polsce w ramach refundacji dostępne są dwie substancje aktywne.

Niestety pomimo tego, że pacjenci mają zapewniony dostęp do farmakoterapii to nadal istnieją duże niezaspokojone potrzeby. Nie zmieniła się np. sytuacja pacjentów z zespołem pęcherza nadreaktywnego. Od pięciu lat czekają oni na uruchomienie II linii leczenia farmakologicznego.

– Terapia ta jest refundowana nawet w krajach o porównywalnym z nami, a nawet niższym PKB, takich jak Czechy, Węgry czy Słowacja. Mowa tu o mirabegronie, który nie podlega refundacji, a jest farmaceutykiem z zupełnie innej grupy. To sprawia, że pacjenci, u których pierwsza linia nie zadziałała albo kupują leczenie z własnych środków, albo w ogóle z leczenia rezygnują – podkreśla Sarbak.

Jeśli chodzi o zabiegi, pacjenci mają do dyspozycji dopęcherzowe podawanie toksyny botulinowej oraz leczenie operacyjne z użyciem taśm i zabiegi założenia sztucznego zwieracza cewki moczowej. Od 1 kwietnia 2019 r., po ośmiu latach starań Stowarzyszenia „UroConti” udało doprowadzić do sytuacji, w której w katalogu świadczeń gwarantowanych w zakresie leczenia szpitalnego umieszczona została procedura neuromodulacji krzyżowej dla pacjentów cierpiących na ciężkie postacie NTM. – Jest to inwazyjny zabieg, który polega na wszczepieniu elektrod symulujących korzeń S3 rdzenia kręgowego i aparatu podobnego do rozrusznika w sercu, tzw. stymulatora, który modulując pewne impulsy prądu, powoduje zmiany aktywności tych nerwów normalizując albo likwidując objawy nadreaktywności pęcherza – wyjaśnia prof. Barcz.

Eksperci dodaję też, że poza wszystkim wciąż urealnienia wymagają limity cenowe na refundowane środki absorpcyjne oraz wprowadzenie jednego, jasnego kryterium medycznego, uprawniającego do refundacji środków absorpcyjnych.”

Więcej: www.rynekzdrowia.pl

Skip to content