REKLAMA

Onkopłodność i in vitro: co działa, a co wymaga zmian?

Refundowane procedury zabezpieczania płodności u pacjentów onkologicznych oraz rządowy program zapłodnienia pozaustrojowego stanowią obecnie jedne z najistotniejszych instrumentów polityki zdrowotnej w obszarze medycyny rozrodu. Pomimo niewątpliwych korzyści, jakie przynoszą pacjentom, oba rozwiązania wymagają dalszej optymalizacji, zarówno pod względem organizacyjnym, jak i finansowym. O aktualnych wyzwaniach oraz perspektywach rozwoju tych działań mówi prof. Robert Spaczyński, konsultant krajowy w dziedzinie endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości.

Dlaczego pacjenci onkologiczni rezygnują z zabezpieczania płodności?

Według prof. Spaczyńskiego kluczową rolę odgrywa lekarz onkolog i jego podejście do zagadnienia onkopłodności. Ponad 70% pacjentek, które mogłyby skorzystać z tej procedury, to chore z rakiem piersi – kobiety z dobrymi rokowaniami i realną szansą na późniejsze macierzyństwo. Jeśli jednak nie otrzymują jasnej informacji o możliwości zabezpieczenia płodności, nie zgłaszają się dalej. Nawet w sytuacji, gdy informacja o możliwości zabezpieczenia płodności jest przekazywana, część pacjentów rezygnuje z podjęcia procedury. Zdaniem eksperta wynika to przede wszystkim z niewystarczająco skutecznej i zbyt mało przystępnej komunikacji. Konieczne jest zatem zintensyfikowanie oraz lepsze zaplanowanie działań informacyjnych, zarówno po stronie środowiska medycznego, jak i instytucji odpowiedzialnych za program – w szczególności Ministerstwa Zdrowia oraz Narodowego Funduszu Zdrowia.

Profesor podkreśla ponadto, że opóźnienie rozpoczęcia leczenia onkologicznego o 2-3 tygodnie w większości przypadków nie wpływa na jego skuteczność. Świadomość tego faktu znacząco zwiększa odsetek pacjentek decydujących się na skorzystanie z procedur służących zachowaniu płodności. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy brakuje stabilnego finansowania.

Rządowy program in vitro – sukces, ale i wyzwania

Powrót do refundacji in vitro to decyzja, którą Ministerstwo Zdrowia często podkreśla jako sukces. Zapotrzebowanie na procedury jednak nie maleje – przeciwnie, jest większe niż zakładano. Prognozowano, że popyt wyrówna się już w 2024 roku, ale tak się nie stało. Obecnie wiele par czeka na możliwość rozpoczęcia leczenia, a środków zaczyna brakować. Prof. Spaczyński przewiduje, że za kilka lat sytuacja może się ustabilizować, a obecny budżet rzędu 500-600 mln zł rocznie będzie wystarczający. Zastrzega jednak, że sztywne limity finansowe nie są najlepszym rozwiązaniem, ponieważ zapotrzebowania nie da się dokładnie przewidzieć.

Dlaczego singielki i pary jednopłciowe nie mogą korzystać z in vitro?

Aktualnie program jest adresowany wyłącznie do par, i to nie tylko pozostających w związkach małżeńskich, co – w ocenie eksperta – stanowi zmianę o charakterze pozytywnym. Z jego zakresu wyłączone są jednak osoby samotne oraz pary jednopłciowe. Nie wynika to z decyzji Ministerstwa Zdrowia, lecz z obowiązującej w Polsce ustawy o in vitro, przygotowanej w latach 2014-2015. Jego zdaniem zmiana legislacji może nie nastąpić przez bardzo długi czas, choć w wielu krajach europejskich takie rozwiązania są już standardem.

Jak usprawnić program in vitro? Priorytety według konsultanta krajowego

Prof. Spaczyński podkreśla, że program nie wymaga rewolucji, a jedynie kilku dobrze przemyślanych zmian, między innymi stabilnego i przejrzystego budżetowania, jak i ogólnopolskiego rejestru wszystkich procedur. Stworzenie takiego rejestru – obejmującego zarówno procedury refundowane, jak i komercyjne – jest zdaniem eksperta absolutnym priorytetem. Pozwoliłoby to dokładnie określić liczbę poszczególnych ośrodków oraz zwiększyć efektywność wydatkowania środków publicznych.

Rejestr procedur – dlaczego jest niezbędny?

Prof. Spaczyński zaznacza, że rejestr procedur powinien obejmować wszystkie wykonywane świadczenia – zarówno komercyjne, jak i niekomercyjne – niezależnie od tego, kto jest ich płatnikiem. Jak podkreśla, każda procedura powinna od razu trafiać do rejestru, ponieważ tylko wówczas możliwe jest pełne prześledzenie przebiegu cyklu leczenia pacjentki. Bez takiego narzędzia nie da się rzetelnie ocenić skuteczności terapii ani efektywności wydatkowania środków publicznych i prywatnych.

Profesor zwraca również uwagę, że jednym z istotnych problemów są zbyt restrykcyjne przepisy dotyczące ochrony danych osobowych, które utrudniają tworzenie nie tylko tego rejestru, ale także innych. W efekcie szkodzi to zarówno płatnikom, jak i pacjentom.

Dane NFZ a rządowy program

Odnosząc się do pytania o dostępność danych w NFZ, prof. Spaczyński wyjaśnia, że choć Fundusz wie, ile jest porodów, informacje te nie są powiązane z danymi uczestniczek rządowego programu. Zwraca uwagę, że NFZ w ogóle nie finansuje tego programu zdrowotnego – jest to inicjatywa w pełni ministerialna.

Zdaniem profesora właśnie ta konstrukcja może być jednym z czynników sukcesu programu. Bezpośrednia odpowiedzialność Ministerstwa Zdrowia za jego organizację i nadzór pozwala na szybkie reagowanie na potrzeby uczestników oraz sprawne wprowadzanie zmian zarówno operacyjnych, jak i finansowych.

Źródło: Co w zdrowiu

Przejdź do treści