REKLAMA
MCC, Centrum Medyczne MCC

Neuromodulacja okiem pacjenta

Neuromodulacja krzyżowa stosowana jest na świecie od ponad 25 lat. W Polsce była także uznaną metodą leczenia, ale refundację w ramach NFZ wprowadzono dopiero w 2019 roku i tylko w odniesieniu do nietrzymania moczu. Nie ma refundacji dla osób zmagających się z nietrzymaniem stolca.

Neuromodulacja nerwów krzyżowych to zabieg, który polega na wszczepieniu stymulatora, który wysyła impulsy elektryczne do nerwów krzyżowych. Impulsy przywracają prawidłową pracę dolnych dróg moczowych i dna miednicy. Zabieg polega na wszczepieniu elektrody do przestrzeni w kości krzyżowej celem stymulacji nerwów krzyżowych S3 pod kontrolą aparatu rentgenowskiego, a następnie wyprowadzeniu elektrody na zewnątrz i połączeniu z zewnętrznym stymulatorem. To testowa faza zabiegu, która trwa około 2 tygodni. W tym okresie elektrody są zasilane przez stymulator zewnętrzy. Jeśli następuje 50-procentowa poprawa, urządzenie wszczepiane jest na stałe. Jeśli nie osiągnięto wystarczająco dobrego rezultatu, elektrody zostają usunięte.

Wszyscy pacjenci zmagający się z nietrzymaniem moczu powinni być bardzo dokładnie zdiagnozowani przez specjalistę – podkreśla Janusz Borzyński, przewodniczący Sekcji Neurourologii „UroConti”. – Konieczne jest poznanie nie tylko fizycznych dolegliwości pacjenta, ale także zagłębienie się w jego psychikę. Ważne jest i to, aby zanim zaproponuje się wszczepienie neuromodulatora, wykorzystać mniej inwazyjne metody leczenia, np. farmakologię, fizjoterapię. Neuromodulacja jest skuteczną metodą leczenia pęcherza nadreaktywnego. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że neuromodulator trafił do mnie po blisko półtorarocznej obserwacji i wielu badaniach zleconych przez urologa oraz po wykorzystaniu innych metod leczenia. Gdy okazały się nieskuteczne, zaproponowano mi neuromodulator. Jeszcze przed zabiegiem dokładnie wytłumaczono mi, jak działa neuromodulacja i czego mogę się spodziewać. Byłem przygotowany fizycznie i psychicznie do zabiegu. Ale zdarza się, że pacjenci bez odpowiedniego przygotowania trafiają na zabieg tuż przed jego wykonaniem. Nie są przygotowani, nie wiedzą, co ich czeka. Trzeba mieć świadomość, że neuromodulator nas nie uleczy. To leczenie wspomagające, które znacznie poprawia komfort życia.

Niezwykle ważna jest opieka po zabiegu wszczepienia elektrod. W okresie testowania metody, czyli sprawdzania jej skuteczności u konkretnej osoby, potrzebny jest stały kontakt ze specjalistami.

W okresie testowania metody prowadzi się dziennik mikcji. Tylko tak można ocenić jej skuteczność u danej osoby – mówi Janusz Borzyński. – Jeśli liczba wizyt w toalecie się zmniejszy, a ilość moczu w pęcherzu się zwiększy, to oznacza, że neuromodulator spełnia swoje funkcje. Wtedy przechodzi się do drugiego etapu zabiegu, czyli wszczepienia, tuż pod skórą, do mięśnia pośladkowego pozostającego przez dwa tygodnie na zewnątrz neuromodulatora. Często jestem pytany, czy urządzenie jest bezpieczne. Tak, bezpieczne. Korzystam z niego już ponad 5 lat. Poza tym jest to zabieg odwracalny. Jak mówi pan Janusz, z neuromodulatorem trzeba się oswoić. Przez kilka miesięcy po wszczepieniu pacjenci stają się nieco bardziej wyczuleni na swoje samopoczucie. Gdy coś zaboli, gdy muszą kilka razy w nocy wstać do toalety, czy gdy zaniepokoi ich działanie urządzenia sterującego, zaczynają nieco panikować.

W pierwszych miesiącach po wszczepieniu neuromodulatora pacjent powinien mieć nieograniczony dostęp do lekarza, aby poznać odpowiedź na nurtujące go pytania. Dla specjalisty to mogą być błahe pytania, ale dla pacjenta to ważna życiowa sprawa – wyjaśnia Janusz Borzyński. – Uważam, że przez pierwszy rok pacjent powinien mieć wyznaczone co najmniej 2-3 terminy wizyty i stawiać się w przychodni szpitalnej na kontrolę, by sprawdzić, czy urządzenie prawidłowo funkcjonuje, czy nie zostało np. mechanicznie uszkodzone. Neuromodulator jest ciałem obcym w naszym organizmie, dlatego mamy prawo się niepokoić. Sam tego doświadczyłem. Gdy zobaczyłem nowy komunikat na sterowniku lub miałem wrażenie, że neuromodulator przestał działać, wpadłem w panikę. Pomimo to, że był to okres świąteczny, skontaktowałem się z lekarzem i szybko uzyskałem pomoc, ale dobrze pamiętam swój strach. Wystarczyła krótka rozmowa telefoniczna jasnym i zrozumiałym dla pacjenta językiem, by wszystko wróciło do normy. Chodzi też o regularne sprawdzanie stanu baterii. Ja posługuję się dwoma urządzeniami – sterownikiem i urządzeniem do komunikowania neuromodulatora ze sterownikiem, ale przecież tak samo pilnujemy poziomu baterii np. w naszych telefonach. Różnica jest tylko taka, co zobaczyłem po roku i to mnie bardzo uspokoiło, że urządzenia wymagają naładowania nie częściej niż co 3-4 miesiące. Każdy z nas inaczej reaguje, mamy różny poziom odporności psychicznej, dlatego apelujemy do lekarzy o wyrozumiałość dla naszych obaw i – być może – uciążliwych pytań, ale to nam najbardziej zależy, aby praca specjalistów nie poszła na marne, a komfort naszego życia był lepszy. Pacjent pozostawiony bez opieki żyje w dużym napięciu psychicznym, często tak ogromnym, że rezygnuje z wygody, jaką gwarantuje neuromodulator. Z własnego doświadczenia wiem, jak wygląda planowanie dnia pod kątem dostępności do toalet i z ilu aktywności trzeba rezygnować. Teraz żyję na luzie i poza oczywistymi skutkami wynikającymi z mojego numeru pesel, mogę korzystać w pełni z komfortu życia – mówi pan Janusz.

Źródło: Kwartalnik NTM nr 2/2025

Przejdź do treści