REKLAMA
MCC, Centrum Medyczne MCC

Liczba zabiegów prostatektomii robotycznych ciągle rośnie. A co z ich jakością?

Chirurgia robotyczna to nowa era w leczeniu chorych na raka prostaty. Systemy robotyczne stają się w Polsce coraz bardziej powszechne, a liczba wykonywanych zabiegów prostatektomii z ich wykorzystaniem dynamicznie rośnie. Jednak wraz z technologicznym postępem pojawiają się kontrowersje dotyczące zarówno nadmiernego leczenia, jak i jakości wykonywanych operacji.

Jeszcze kilka lat temu prostatektomia robotyczna była zarezerwowana dla nielicznych pacjentów w dużych ośrodkach akademickich. Sytuacja zmieniła się po wejściu w życie rozporządzenia Ministra Zdrowia z 25 stycznia 2022 roku (obowiązuje od 1 kwietnia 2022 roku), w którym do świadczeń gwarantowanych (finansowanych ze środków publicznych) w zakresie leczenia szpitalnego dodano pozycję „Leczenie chirurgiczne raka gruczołu krokowego z zastosowaniem systemu robotowego”. Dziś dostęp do leczenia tą metodą mają tysiące chorych na raka prostaty w Polsce. Według danych Fundacji Rodzina i Praca im. Św. Józefa, w 2023 roku w Polsce wykonano w naszym kraju ponad 10 100 operacji z użyciem robotów, z czego 73% stanowiły operacje urologiczne. 69% wszystkich procedur stanowiły zabiegi prostatektomii w asyście robota.

Bardzo dynamiczny rozwój chirurgii robotycznej w Polsce doskonale obrazują dane z ostatnich lat. Mało kto już pamięta, że w 2020 roku jedynie 17% wszystkich zabiegów prostatektomii w Polsce wykonano przy użyciu robotów. Dwa lata później odsetek tych zabiegów wzrósł ponad dwukrotnie – do 35%, by w 2023 roku osiągnąć już 55%.

Radioterapia i chirurgia klasyczna w odwrocie

Postępująca robotyzacja leczenia chorych na raka prostaty ma bezpośredni wpływ na spadek liczby operacji wykonywanych metodą klasyczną (tzw. prostatektomia otwarta), polegającą na chirurgicznym usunięciu całej prostaty wraz z pęcherzykami nasiennymi przez rozległe nacięcie na brzuchu oraz techniką laparoskopową, w której gruczoł krokowy usuwany jest przez kilka niewielkich nacięć na brzuchu. Szybki rozwój chirurgii robotycznej odbywa się również kosztem radioterapii, czyli leczenia promieniowaniem jonizującym.

Jeszcze w 2021 roku 59% pacjentów (9411 osób) było leczonych promieniami, a 41% chirurgicznie. Rok później te proporcje się odwróciły – 46% pacjentów (7618 osób) trafiło na radioterapię, a większość była leczona operacyjnie. Podobny trend utrzymywał się w dwóch ostatnich latach.

Zasadność operacji pod znakiem zapytania

Wielu ekspertów zwraca uwagę, że rosnąca dostępność robota da Vinci, a także innych, mniej znanych systemów robotowych (wiele polskich szpitali dokonało ostatnio zakupów tych urządzeń), wpłynęła nie tylko na zmianę proporcji metod leczenia chorych na raka prostaty, ale też na zmniejszenie liczby pacjentów kwalifikowanych do aktywnej obserwacji. Podczas gdy w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych aktywny nadzór zyskuje na popularności, w Polsce ta metoda leczenia nadal jest traktowana z dużą ostrożnością, a nawet niechęcią. Powodem jest m.in. brak jednolitych protokołów postępowania oraz obawy lekarzy i pacjentów przed przeoczeniem progresji choroby.

– Pacjenci z niskim ryzykiem często są kierowani na operacje robotyczne, mimo że powinni być jedynie obserwowani – potwierdza doświadczony urolog, pragnący zachować anonimowość.

Coraz częściej pojawiają się również głosy, że nowoczesne narzędzia, zamiast służyć tylko tym, którzy ich rzeczywiście potrzebują, wykorzystywane są zbyt szeroko. Przykładem takich narzędzi są systemy robotowe. W 2022 roku, kiedy weszło w życie rozporządzenie Ministra Zdrowia gwarantujące finansowanie zabiegów chirurgicznego leczenia chorych na raka prostaty w asyście robota ze środków publicznych, zakładano, że początkowo świadczenie to będzie realizowane w 7, a docelowo w 14 ośrodkach, w tym w 11 szpitalach publicznych. Szybko okazało się jednak, że liczba placówek medycznych wykonujących takie zabiegi rośnie w astronomicznym tempie: w 2022 roku było 40 takich ośrodków (26 publicznych i 14 prywatnych), a w 2023 roku już 49. Obecnie, według szacunków, jest ich już ponad 60!

W ocenie skutków wprowadzenia nowego świadczenia gwarantowanego umieszczono m.in. informację o konieczności jego ewaluacji po 2-3 latach. Ma ona ułatwić m.in. ustalenie odsetka pacjentów poddanych zabiegowi leczenia nowotworów gruczołu krokowego z wykorzystaniem systemu robotowego w porównaniu z pacjentami, u których zastosowano inne metody terapeutyczne lub leczenie zachowawcze. Zdaniem autorów „Oceny skutków regulacji”, ewaluacji powinny również zostać poddane wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia na realizację chirurgicznego leczenia chorych na raka prostaty w asyście robota, aby można było je porównać z prognozami. Zgodnie z założeniami w budżecie NFZ na operacje robotowe miało zostać zabezpieczone w pierwszym roku 1,5-3 mln zł, a w kolejnych latach od 12,5 mln zł do 25 mln zł.

Robot w rękach niedoświadczonego operatora to zagrożenie dla pacjenta!

Opisany w mediach przypadek byłego dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Rzeszowie, przeciwko któremu toczy się postępowanie prokuratorskie, każe zastanowić się nad kwestią odpowiedzialności i kompetencji w chirurgii robotycznej. Prokuratura Okręgowa w Katowicach zarzuciła byłemu dyrektorowi popełnienie błędów medycznych i nadużycia finansowe dotyczące operacji przeprowadzanych z użyciem robota chirurgicznego da Vinci. Według prokuratury 52 zabiegi, które wykonał, nie spełniały kryteriów refundacji przez NFZ. Mimo to na jego polecenie szpital złożył wnioski o ich sfinansowanie, co skutkowało wypłatą nienależnej kwoty w wysokości 1,5 mln zł.

Zdaniem dr. n. med. Pawła Wisza, urologa specjalizującego się w operacyjnym leczeniu raka prostaty z wykorzystaniem robota, członka zarządu Sekcji Robotycznej Europejskiego Towarzystwa Urologicznego (ERUS), w którym odpowiada za programy kształcenia kadry medycznej, odwołany najpierw ze stanowiska dyrektora, a kilka miesięcy później zwolniony ze skutkiem natychmiastowym urolog bez odpowiedniego przeszkolenia wykonywał skomplikowane operacje z użyciem robota da Vinci.

– On nigdy wcześniej nie operował z użyciem robota, nie przeszedł wymaganych szkoleń. Operował ludzi bez przygotowania. To była sytuacja skandaliczna. Pacjenci byli traktowani jak króliki doświadczalne – stwierdził dr Paweł Wisz, który przez dwa lata był związany z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym w Rzeszowie. Współtworzył w nim Podkarpackie Centrum Chirurgii Robotycznej i pełnił obowiązki jego kierownika.

Nowoczesność kontra jakość i etyka

Choć chirurgia robotyczna otwiera nowe możliwości leczenia chorych na raka prostaty, coraz wyraźniej słychać głosy, że technologia musi iść w parze z odpowiedzialnością. Zbyt łatwy dostęp do systemów robotowych może – paradoksalnie – doprowadzić do utraty zaufania pacjentów, jeśli nie zostaną zachowane najwyższe standardy bezpieczeństwa i kwalifikacji operatorów.

Czy Polska znajdzie złoty środek między innowacją a koniecznością przestrzegania etyki medycznej? Nad odpowiedzią na to pytanie powinni pochylić się nie tylko lekarze, ale także decydenci i opinia publiczna. Zwłaszcza że chorych na raka prostaty wciąż przybywa. Według danych Krajowego Rejestru Nowotworów, rak prostaty jest najczęściej diagnozowanym nowotworem złośliwym u mężczyzn w Polsce. W latach 2019-2023 liczba rozpoznań tej choroby wzrosła o 24 proc., co stanowi największy odsetek wśród wszystkich nowotworów. W 2023 roku wykryto w naszym kraju ponad 20 tysięcy nowych przypadków raka prostaty.

Metody leczenia raka prostaty:
Aktywny nadzór – stosowany u pacjentów z niskim ryzykiem progresji;
Radioterapia – zewnętrzna (teleterapia) lub wewnętrzna (brachyterapia) vs radykalna prostatektomia – klasyczna, laparoskopowa lub robotyczna dla chorych na raka prostaty we wczesnym stadium;
Hormonoterapia lub chemioterapia – stosowane w bardziej zaawansowanych stadiach.
Radykalna prostatektomia zalecana u pacjentów:
– z rakiem ograniczonym do gruczołu (stadium T1-T2),
– z przewidywaną długością życia powyżej 10 lat,
– z poziomem PSA poniżej 20 ng/ml,
– z wynikiem w skali Gleasona <8,
– bez przerzutów odległych i zajętych węzłów chłonnych.

W wybranych przypadkach operuje się także pacjentów w stadium T3a, jeśli spełniają pozostałe warunki.

Autorka: Maja Marklowska-Tomar

Źródło: Kwartalnik NTM nr 2/2025

Przejdź do treści