Tylko 50% aptek ma podpisaną umowę z NFZ na sprzedaż refundowanych środków absorpcyjnych. Powodem jest nadmierna biurokracja.
Aby kupić refundowane pieluchy trzeba udać się z wypisanym od lekarza zleceniem do punktu ewidencyjnego NFZ, który je poświadczy, a dopiero potem do apteki lub sklepu medycznego, gdzie trzeba się wylegitymować. To utrudnia życia ok. 5,7 mln osób z nietrzymaniem moczu. Często dotyczy to osób obłożnie chorych, np. ze stwardnieniem rozsianym, mających poważne problemy z poruszaniem się. Niestety, do najbliższego punku ewidencyjnego maja one nawet kilkaset kilometrów, bo np. w województwie pomorskim jest ich tylko cztery.
Niestety, większość z tych osób nie może czekać, ponieważ codziennie potrzebują korzystać ze środków absorpcyjnych, a nie mogą sobie pozwolić na wydatek kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Również dla aptekarzy jest to niezwykle skomplikowane i męczące, zwłaszcza, gdy po pieluchy do apteki przychodzi opiekun lub członek rodziny, którego również trzeba wylegitymować i spisać PESEL.
Problemem jest też odzyskanie pieniędzy od NFZ przez producenta pieluchomajtek lub bezpośredni z oddziału. Bywa, że lekarz pisze na recepcie ?pampersy?, zapominając, ze to nazwa konkretnego produktu, a nie pieluchy i firma nie chce później zwrócić kosztu pieluch, które zostały sprzedane jako refundowane.
Zdaniem Macieja Tomków, Wiceprezesa Naczelnej Rady Aptekarskiej, uproszczenie przepisów zachęciłoby apteki do sprzedaży refundowanych produktów absorpcyjnych i mocno ułatwiło życie pacjentom.
Źródło: Rzeczpospolita (26.08.2016)