Współpłacenie jest dopuszczalne jako rozwiązanie poprawiające sytuację pacjentów w systemie opieki zdrowotnej. Pod warunkiem, że jest powiązane ze skróceniem kolejki i możliwością wyboru lekarza lub otrzymaniem lepszej jakości świadczeń.
Zasadne jest wprowadzenie limitu czasu oczekiwania na świadczenia zdrowotne. Brak dostępu lub niezadowolenie z jakości świadczonych usług medycznych w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego sprawia, że pacjenci/obywatele są zmuszeni korzystać coraz częściej z usług świadczonych w ramach prywatnego systemu opieki zdrowotnej.
Z przeprowadzonego w ramach projektu „Razem dla Zdrowia” sondażu opinii pacjentów i obywateli oraz wywiadów telefonicznych wynika, że zaledwie 14 proc. respondentów deklaruje, że korzysta wyłącznie z publicznego systemu opieki zdrowotnej, nie ponosząc żadnych dodatkowych opłat. Wydatki prywatne na świadczenia zdrowotne ponoszone przez respondentów w okresie ostatnich 12 miesięcy kształtują się średnio na poziomie 1551,61 PLN; najczęściej wskazywaną wartością był 1000,00 PLN.
Respondenci zapytani o to jak dofinansować ochronę zdrowia wskazują na zmniejszenie innych wydatków publicznych. Zmniejszenie wydatków np. na na wojsko czy górnictwo przedstawiono jako główne źródło dodatkowych środków na zdrowie. Nie ufają dodatkowym ubezpieczeniom zdrowotnym. Ich zdaniem zwiodły ich zaufanie inne ubezpieczenia – majątkowe lub komunikacyjne i zakładają, że ze zdrowotnymi może być podobnie. Nie są też gotowi do płacenia większej składki na obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne. Wskazują na istnienie nierówności społecznych w obszarze poboru składek. 89 proc. badanych uważa, że rolnicy powinni płacić takie same składki na zdrowie jak pozostali obywatele.
Zaskakuje opinia, że pomimo wysokiej skali prywatnych dopłat do leczenia w Polsce (około 30 proc. wydatków) jesteśmy skłonni rozważać ten mechanizm lepszego finansowania ochrony zdrowia. Współpłacenie skraca łańcuch pośredników i bezpośrednio wpływa na jakość opieki zdrowotnej a także buduje pozycję pacjenta jako partnera w systemie. Połowa ankietowanych woli wydawać swoje pieniądze na prywatne leczenie bez jakichkolwiek pośredników, takich jak dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne.
Więcej niż połowa badanych jest skłonna dopłacić za lepszej jakości wyroby medyczne (np. implanty, soczewki czy stenty). Dopłacą też za krótszy czas oczekiwania na wizytę lub badanie. Jednak 22 proc. badanych w ogóle nie chce dopłacać do świadczeń zdrowotnych z własnej kieszeni.
Na poziomie deklaratywnym respondenci gotowi są dopłacać niewielkie sumy. Chodzi o kwoty nieprzekraczające 50 PLN do wizyt u lekarza specjalisty czy 10 PLN do wizyt lekarza rodzinnego. Są gotowi dopłacać również za dzień pobytu w szpitalu czy badania diagnostyczne. Uważają jednak, że należy wprowadzić system osłon i wsparcia dla szczególnych grup społecznych. Zaliczają do nich: kobiety w ciąży, dzieci, osoby niepełnosprawne oraz pacjenci z chorobami przewlekłymi. Należy także w tym systemie chronić osoby o niskich dochodach. Należy zbadać i określić granice toksyczności współpłacenia. Kiedy z uwagi na koszty będziemy unikali leczenia i czekali aż stan zdrowia zmusi nas do nieodpłatnej wizyty w SOR. Osoby o najniższych dochodach i z chorobami onkologicznymi powinny być ze współpłacenia zwolnione.
Respondenci popierają propozycję określenia maksymalnego czasu oczekiwania na świadczenie. Po upływie tego czasu pacjentowi przysługiwałoby prawo do skorzystania z usługi poza sektorem publicznym. Pacjenci pokrywali by wtedy różnicę w cenie świadczenia między cennikiem prywatnego świadczeniodawcy a cennikiem ustalonym przez NFZ. Uznają, że to rozwiązanie może wpłynąć na poprawę funkcjonowania systemu ochrony zdrowia, skracając kolejki do lekarzy. W niektórych krajach określono maksymalny czas oczekiwania na wizytę, badanie lub leczenie. Po jego przekroczeniu pacjent może się udać do dowolnie wybranego publicznego lub prywatnego świadczeniodawcy. Publiczny płatnik musi temu świadczeniodawcy zapłacić za leczenie pacjenta zgodnie z ustalonym, publicznym cennikiem. Za wprowadzeniem podobnego rozwiązania w Polsce opowiedziało się 79 proc. badanych.
Badani wskazali także, ile powinien wynosić maksymalny czas oczekiwania na świadczenia. Na wizytę u lekarza specjalisty nie powinniśmy czekać dłużej niż 2 tygodnie a na badanie tydzień. 94 proc. respondentów uznało, że w przypadku wprowadzenia takiego rozwiązania, ogólnodostępny ranking placówek ochrony zdrowia, zawierający informacje o skuteczności, jakości i bezpieczeństwie leczenia w każdej z placówek (zarówno publicznej, jak i prywatnej) byłby pomocny pacjentom w wyborze miejsca leczenia.
Pacjent: Zajrzałam na moje konto w portalu ZIP. Dowiedziałam się, ze za moją wizytę z badaniem usg u specjalisty NFZ zapłacił 120 pln. Za prywatną wizytę płacę około 150 pln. Z przyjemnością zapłaciłabym różnicę w wysokości 30 pln w zamian za możliwość swobodnego wyboru specjalisty w systemie publicznym i prywatnym.
Przy wprowadzaniu obowiązkowego współpłacenia za usługi medyczne konieczne jest więc wskazanie dodatkowych korzyści społecznych, jakie mogą z niego mieć obywatele, np. pod postacią określenia limitu czasu oczekiwania na świadczenia zdrowotne, wskazanie grup społecznych zwolnionych z konieczności dokonywania dodatkowych opłat oraz wyznaczenie w mechanizmie badań granicy toksyczności współpłacenia, która sprawi, że pacjenci przestają korzystać ze świadczeń dostępnych za dopłatą i rozwiązują swoje problemy zdrowotne w ramach nieodpłatnych świadczeń np. na SOR (szpitalnych oddziałach ratunkowych). Należy rozważyć wprowadzenie rocznego limitu dopłat do świadczeń dla pacjentów cierpiących na choroby przewlekłe. Warto rozważyć wprowadzenie rozwiązań z obszaru ekonomii behawioralnej pod postacią niższych dopłat dla osób prowadzących zdrowy tryb życia i biorących udział w badaniach profilaktycznych.
Zdaniem Ewy Borek z Fundacji My Pacjenci – „Poziom zaufania społecznego do możliwości dokonania zmian w systemie opieki zdrowotnej jest bardzo niski. Nie wierzymy, że administracja publiczna poprawi sytuację pacjentów. Nie godzimy się na podwyższenie obowiązkowej składki na zdrowie, nie ufamy dodatkowym ubezpieczeniom zdrowotnym. Paradoksalnie najbardziej ufamy własnym decyzjom o ty komu płacić za nasze własne zdrowie. Dlatego najbardziej akceptowanym rozwiązaniem jest w społeczeństwie które dopłaca 30% do ochrony zdrowia z własnej kieszeni współpłacenie. Ale nie chcemy dopłacać za nic. W zamian za współpłacenie oczekujemy konkretnych przywilejów. Chcemy żeby płatnik publiczny określił jak długo mamy czekać na świadczenia i żeby po upłynięciu tego czasu pozwolił nam na swobodny wybór miejsca leczenia. Jeśli wybierzemy świadczeniodawcę prywatnego – chcemy żeby NFZ zapłacił mu zgodnie z obowiązującym publicznym cennikiem a my godzimy się pokryć resztę.”
Profesor Romuald Krajewski z Naczelnej Izby Lekarskiej zwraca uwagę, że „tylko rozwiązania oczekiwane i akceptowane przez pacjentów mają szansę poprawić system ochrony zdrowia, a o skutkach nawet wydawałoby się najbardziej uzasadnionych rozwiązań można mówić dopiero po ich wypróbowaniu w praktyce i po dokonaniu wiarygodnej i obiektywnej oceny tych skutków. Ważne dla dyskusji o współpłaceniu i ogólnie o systemie ochrony zdrowia jest wskazanie, że jest on postrzegany jako bardzo ważny element wydatków społecznych i połowa badanych uważa, że nakłady w tej dziedzinie należy zwiększyć kosztem innych dziedzin, a nie ma zupełnie poparcia propozycja obniżania jakości na rzecz liczby świadczeń. Poparcie dla dopłat w badanej grupie wyraziło 41 proc. Zwraca uwagę duża aprobata dopłacania w celu pokrycia różnicy pomiędzy finansowaniem NFZ a ceną u świadczeniodawcy.
Zwraca także uwagę duże poparcie dla zapewnienia dostępności tzw. świadczeń gwarantowanych w określonym terminie. Poparto też umożliwienie uzyskania świadczenia poza systemem publicznym z finansowaniem przez NFZ w przypadku zbyt długiego czasu oczekiwania. Opinie o dopłatach do świadczeń lekarzy POZ w Polsce są podobne do opinii w Danii, czyli negatywne. Telefoniczne wywiady pogłębione potwierdziły, że dopłacanie do leczenia jest powszechne i rozróżnienie płacenia od współpłacenia nie jest dla respondentów jasne. Upatrują oni we współpłaceniu sposobu na zmniejszenie kolejek. Są raczej pozytywnie nastawieni do dopłat zapewniających standard wyższy niż gwarantowany przez NFZ.
Prezes Naczelnej Izby Aptekarskiej Elżbieta Piotrowska-Rutkowska uważa, że „współpłacenie nie jest obce polskim pacjentom. Każdorazowo dopłacają oni do refundowanych leków i wyrobów medycznych kupowanych w aptece. Rok po wprowadzeniu ustawy refundacyjnej, międzynarodowy raport IMS Health alarmował, że Polacy płacą za leki najwięcej w Europie. Do leków refundowanych dopłacają ponad 40%. Współpłacenie za leki przez pacjentów wprowadzone do polityki zdrowotnej na zbyt wysokim poziomie może prowadzić do ograniczonego dostępu do leków. Także do przerywania terapii związanej ze zbyt wysokimi kosztami, co w efekcie zamiast pożytku przynosi pacjentowi szkodę.
Obecnie poziom dopłaty pacjenta do leków refundowanych, zgodnie z danymi Pex PharmaSeqence z lipca 2018 roku, oscyluje na poziomie 25 proc. Jest to nadal za dużo. W europejskich krajach takich jak Holandia czy Wielka Brytania dla wielu grup społecznych leki są dostępne za darmo. W Niemczech pacjenci dopłacają zaledwie 10 proc. Polska polityka lekowa państwa powinna skupić się na tym, aby każdy pacjent miał dostęp do terapii, jeśli wymaga tego stan jego zdrowia. Także tej drogiej, stosowanej w chorobach rzadkich. Współpłacenie jest receptą na wiele bolączek służby zdrowia. Jednak jedynie z uwzględnieniem potrzeb i możliwości pacjentów, przy zachowaniu rozsądnego poziomu, będącego daleko od granicy toksyczności tego mechanizmu, która sprawia, że pacjent rezygnuje z korzystania ze świadczeń dostępnych za dopłatą.”
Na pytania ankiety online odpowiadali respondenci w wieku 16-82 lata. Wśród badanych dominowały osoby w wieku 30 lat. Średnia wieku respondentów wynosiła 44 lata. 75 proc. biorących udział w badaniu osób stanowiły kobiety. Dominowały osoby z wykształceniem wyższym (70 proc. ) oraz osoby zamieszkujące przede wszystkim w dużych miastach (44 proc.). Najliczniej reprezentowane grupy respondentów stanowiły osoby, które określają się jako pacjenci (49 proc.) i lekarze (22 proc.). Byli również obywatele (8 proc.), rodzice i opiekunowie dzieci (6 proc.) oraz pielęgniarki i położne (4 proc.).
„Razem dla Zdrowia” to projekt oparty na partnerstwie Fundacji My Pacjenci, Naczelnej Izby Lekarskiej, Naczelnej Izby Aptekarskiej i Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych. Jego celem jest współpraca i dialog, służące doskonaleniu systemu ochrony zdrowia w Polsce, jak również wspólna edukacja pacjentów. Celem działań partnerów jest również odbudowanie zaufania pacjentów do systemu opieki zdrowotnej i zawodów medycznych.
Źródło: www.medexpress.pl