Patrycja Kazadi przez lata zmagała się z bólem, którego nikt nie potrafił wyjaśnić. Droga do diagnozy była długa, pełna niezrozumienia i samotności. Dziś, jako ambasadorka działań na rzecz kobiet z endometriozą, wykorzystuje swoją rozpoznawalność, by mówić głośno o chorobie, która wciąż pozostaje niedostatecznie rozpoznana i leczona.
Choć jest osobą znaną i cenioną, przez długi czas czuła się zupełnie sama. Endometrioza – przewlekła, bolesna choroba – przez lata nie została u niej zdiagnozowana. Dopiero niedawno, podczas spotkania Parlamentarnego Zespołu ds. Zdrowia Kobiet w Sejmie, Kazadi opowiedziała swoją historię. Jej głos wybrzmiał w momencie, gdy w Polsce zaczęły obowiązywać nowe przepisy, mające ułatwić dostęp do leczenia i jego finansowanie. Jako osoba, która od młodości zmaga się z chorobą, dołączyła do grona ekspertów występujących przed komisją.
Przez długi czas nie wiedziała, że jej objawy to coś więcej niż „uroda”.
„Ból był tak silny, że zapytałam mamę, czy ona też tego doświadczyła. Powiedziała, że może na początku, ale później mi przejdzie. Od ginekologa słyszałam, że taka moja uroda. Czyli, że akurat ja mam bolesne miesiączki, muszę się z tym pogodzić i nie wydziwiać” – relacjonowała Patricia Kazadi. Dodając: „Uznałam, że tak ma być, że tak wygląda życie młodych kobiet”.
Kazadi, dziś 37-letnia artystka, po raz pierwszy zauważyła, że coś jest nie tak, podczas intensywnych treningów do programu „Dance Dance Dance” w 2018 roku.
„Codziennie były treningi taneczne i zaczęłam obserwować nowe dolegliwości. Gdy bardzo szybko się zrywałam albo robiłam ostre ruchy, to czułam, jakby coś rozrywało mi się w brzuchu” – wspominała.
Z czasem objawy się nasiliły. Ból był tak silny, że uniemożliwiał jej normalne funkcjonowanie. Przez lata szukała lekarza, który postawiłby trafną diagnozę. W tym czasie przeżyła wiele dramatycznych chwil.
„Na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym czołgałam się po podłodze z bólu, bo nie byłam w stanie chodzić. Lekarz zaproponował rozcięcie brzucha, żeby zobaczyć, co to jest. Wypisałam się – nie chciałam przypadkowych operacji w środku COVID-u” – relacjonowała posłom Patrycja Kazadi.
Brak odpowiedzi ze strony medycyny doprowadził ją do kryzysu psychicznego:
„Ostatecznie uznałam, że prawdopodobnie jestem chora psychicznie, wymyśliłam sobie coś, skoro wszystko mam zdrowe. Sprawdziłam serce, sprawdziłam się ginekologicznie, sprawdziłam brzuch – jestem zdrowa, ewidentnie wymyślam. Skoro wszyscy mi mówią, że jestem zdrowa, a ja nie czuję się zdrowa, to coś ze mną jest nie tak. Zrezygnowałam z pracy, zamknęłam się w łóżku” – opisywała.
Pomoc przyszła dzięki przyjaciółce. Dzięki kontaktom udało się dotrzeć do specjalisty we Wrocławiu, który w końcu postawił diagnozę.
„Podczas tej diagnozy moja mama też płakała. Ona też już mi nie wierzyła, bo to tak długo trwało. Zwątpiła w moje dolegliwości i natężenie tego bólu. Najbardziej nie mogłam zrozumieć, jak do tego doszło, że ja – osoba, która ma dostęp do lekarzy, która była u tak wielu specjalistów, wydała setki albo tysiące złotych na diagnostykę – nie mogłam dotrzeć do sedna sprawy. Co mają zrobić osoby, które nie mają takich możliwości, które nie mogą sobie pozwolić na wzięcie wolnego w pracy i życie z oszczędności?”
Diagnoza nie oznaczała końca problemów. Pojawiły się trudne pytania o dalsze leczenie. Ani operacje, ani hormonalna terapia nie dają pewności, że choroba nie wróci.
„Do dzisiaj nie mamy rozwiązania, czyli skutecznego leczenia. Jestem przekonana, że gdyby to była choroba mężczyzn, nie byłoby tego problemu. Ale ponieważ dotyczy mniejszości, czyli kobiet, to cały czas nie mamy rozwiązania. Jestem tym mocno zirytowana. Myślałam, że ta sprawa dotyczy tylko Polski i że być może za granicą wiedzą, jak sobie z tym poradzić. Wizyta u specjalisty w Monachium okazała się jednak kolejnym rozczarowaniem”.
Kazadi zwróciła uwagę na aspekt, który często jest pomijany – psychiczne skutki życia z endometriozą.
„Ja w tej chwili jestem w bardzo złym stanie, bo już bardzo długo to trwa i chciałabym jakiegoś rozwiązania, jakiejś nadziei. Bardzo się cieszę, że Państwo są tutaj dzisiaj i że szukacie rozwiązania i że wspólnie walczymy o lepsze jutro dla nas, pacjentek, bo większość kobiet z endometriozą cierpi na depresję” – mówiła posłom aktorka.
Historia Patrycji Kazadi to nie tylko osobiste świadectwo. To także apel o zmiany systemowe. Endometrioza to nie tylko kwestia medyczna – to problem społeczny, który wymaga kompleksowego podejścia. Od 1 lipca ruszył program NFZ, który umożliwia finansowanie leczenia endometriozy w ramach świadczeń gwarantowanych. To pierwszy krok w stronę realnego wsparcia dla tysięcy kobiet w Polsce.
Źródło: Polityka Zdrowotna