REKLAMA
MCC, Centrum Medyczne MCC

Neuromodulacja krzyżowa wciąż dostępna tylko na papierze

Zabieg neuromodulacji krzyżowej od 12 października 2018 roku widnieje w obowiązującym rozporządzeniu koszykowym. Okazuje się jednak, że zarówno papier, jak i sami pacjenci są bardzo cierpliwi, ponieważ w praktyce placówki medyczne nadal nie są w stanie wykonywać tej procedury – pisze Violetta Madeja w najnowszym Kwartalniku NTM.

Cierpliwość pacjentów z NTM zdaje się nie znać granic. Po długotrwałym oczekiwaniu na ogłoszenie finalnej wersji znowelizowanego rozporządzenia w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu leczenia szpitalnego (Dz.U. z 2018 r., poz. 2013), zostali wystawieni na kolejną próbę czasu. Pomimo wejścia w życie, 12 października 2018 roku, rozporządzenia zawierającego w wykazie świadczeń gwarantowanych neuromodulację krzyżową, pacjenci, lekarze oraz same placówki mogące wykonywać tę procedurę, trwają w zawieszeniu. Wszystko przez brak ostatecznego zarządzenia prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia.

Placówki są gotowe do rozpoczęcia wykonywania procedury, niemniej termin 1 kwietnia jest mało realny. Chociażby z uwagi na konieczność przeprowadzenia postępowań przetargowych na zakup stymulatorów, co nie odbywa się z dnia na dzień – mówi dr hab. n. med. Paweł Miotła z II Katedry i Kliniki Ginekologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Jednocześnie przyznaje, że najbardziej prawdopodobnym terminem rozpoczęcia wykonywania procedur jest koniec drugiego kwartału 2019 roku. Z kolei dr n. med. Mariusz Blewniewski, zastępca kierownika Oddziału Urologii Ogólnej, Onkologicznej i Czynnościowej Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. M. Kopernika w Łodzi, jako prawdopodobny termin rozpoczęcia wykonywania procedur neuromodulacji krzyżowej uważa czerwiec. Opóźnienie, jak podkreśla, wiąże się również z koniecznością przeszkolenia kadr lekarskich. Pierwsze zabiegi z polskimi medykami ma wykonywać ekspert z Finlandii. Niestety, obecnie pod dużym znakiem zapytania stoi również cena samego neuromodulatora.

Jeżeli kwota ta przekroczy wycenę przewidzianą przez Narodowy Fundusz Zdrowia, wówczas żaden szpital nie będzie w stanie wprowadzić tej procedury z uwagi na fakt, że nie otrzyma pełnego pokrycia kosztów pobytu pacjenta w szpitalu. Obecne realia sprawiają, że szpitale nie mogą sobie pozwolić na dokładanie do realizowanych procedur – ocenia dr hab. Paweł Miotła.

Jak podkreśla nasz rozmówca, do procedury neuromodulacji krzyżowej kwalifikują się pacjenci, którzy nie odpowiadają na leczenie farmakologiczne zarówno pierwszej, jak i drugiej linii.

Na świecie jest to rozwiązywane różnie, bowiem w części państw nie ma obowiązku zastosowania u pacjenta próby terapii z toksyną botulinową, która uznawana jest za terapię drugiej linii, równolegle z neuromodulacją. W innych natomiast krajach najpierw stosowana jest toksyna botulinowa, a dopiero w kolejnym kroku pacjenci są kwalifikowani do zabiegu wszczepienia neurostymulatora – dodaje Paweł Miotła. Co więcej, problemy pacjentów z zespołem pęcherza nadreaktywnego (OAB) kwalifikowanych do zabiegu neuromodulacji nie mogą wynikać ze schorzeń o podłożu neurologicznym.

Do leczenia kwalifikować się będą pacjenci z idiopatycznym OAB, którego przyczyny nie leżą w chorobach neurologicznych, takich jak stwardnienie rozsiane, parkinsonizm, choroba Alzheimera czy inne schorzenia ośrodkowego układu nerwowego – wyjaśnia dr Mariusz Blewniewski. Zaznacza, że nie każdy ośrodek będzie mógł tę procedurę przeprowadzać, a założony przez resort zdrowia limit około 200 zabiegów w ciągu roku jest, według niego, adekwatny do potrzeb pacjentów.

Kluczowe będzie informowanie pacjentów o możliwości przeprowadzenia zabiegu i kierowanie ich do ośrodków, które będą je wykonywać. Założona na początek liczba 200 procedur jest dobrym rozwiązaniem – ocenia urolog.

Kto skorzysta z neuromodulacji?

Pacjenci kwalifikowani do zabiegów neuromodulacji będą jej poddawani dwuetapowo. Jak wyjaśniają eksperci, chodzi o to, by móc ocenić działanie elektrod.

Pierwsza, testowa elektroda ma przynieść odpowiedź na pytanie, czy pacjent zareagował na taką formę leczenia. Istnieje również opcja tzw. zaślepienia. Wówczas pacjent nie ma świadomości, że elektroda nie działa, a na przykład stwierdza poprawę. Jeśli zatem reaguje na placebo, to niekoniecznie jest dobrym kandydatem do wszczepienia elektrody stałej, która wraz ze stymulatorem stałym stanowi najistotniejsze obciążenie finansowe – ocenia Paweł Miotła. Ginekolog studzi jednocześnie nadmierny entuzjazm i podkreśla, że metoda ta nie daje 100-procentowej poprawy stanu pacjentów z NTM.

Dlatego też tak ważny jest ten okres testowy, który pozwala nam ocenić, jak pacjent będzie reagować na stymulowanie nerwów krzyżowych i jakich wartości należałoby użyć do stymulowania. Istnieje ryzyko, że po okresie wstępnym pacjent nie będzie kwalifikowany do drugiego etapu procedury – tłumaczy Paweł Miotła. Jednocześnie zapewnia, że jest to rutynowe działanie praktykowane na całym świecie. Jak dodaje Mariusz Blewniewski, skuteczność leczenia z wykorzystaniem neuromodulacji krzyżowej szacuje się na około 70 proc.

Pełna treść artykułu>>>

Skip to content