– Narodowy Fundusz Zdrowia płaci za niektóre pieluchomajtki nawet dziesięć złotych, gdy w supermarketach sztukę można dostać za dwa lub trzy złote – powiedział wiceminister Krzysztof Łanda na łamach ?Menedżera Zdrowia?. Stwierdził, że zamierza z tym skończyć i nawet wie jak to zrobić. Recepta na przytoczona ?rozrzutność? maja być tzw. ?zakupy centralne?. Trwają już prace nad projektem odpowiedniej ustawy.
Plany ministra Łandy bardzo zdumiały i zaniepokoiły organizacje pacjenckie, w tym Stowarzyszenie Osób z NTM „UroConti”.
Zdumienie pacjentów wynika z faktu, że spodziewali się raczej poprawy zasad refundacji niż ich ograniczenia.
Dr Michał Sutkowski, prezes oddziału warszawskiego Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce przyznaje, że pacjenci chwalą jakość i różnorodność otrzymywanych środków absorpcyjnych, ale jednocześnie wspólnie z lekarzami boleją nad wielkością refundacji w tym zakresie i zbyt małą grupą schorzeń objętych dofinansowaniem z budżetu państwa. – Dwie pieluchomajtki dziennie to nie luksus – mówi dr Sutkowski. – Nigdy w mojej praktyce lekarskiej nie zdarzyło mi się, żeby ktoś poprosił o mniej niż limit 60 szt. miesięcznie. Prawda jest taka, że wypisujemy zlecenia na tyle, ile można a nie na tyle, ile trzeba by było.
Dr Sutkowski zwraca uwagę, że kryterium ceny jest ważne, ale przede wszystkim w zestawieniu z jakością i potrzebami. – Pan minister dr Krzysztof Łanda zawsze konsekwentnie i dobitnie podkreślał, że priorytetem dla państwa powinny być technologie proste i ważne przez swą powszechność. Dla życia i jego jakości. Dla godności chorego.
Kwestie limitowania środków pomocniczych, w tym pieluchomajtek, negatywnie oceniają również pielęgniarki i położne. Najczęściej mają w swojej pracy do czynienia z sytuacją, w której pacjenci po prostu kupują brakujące środki absorpcyjne z własnych pieniędzy.
Pacjenci uważają, że problem z refundacją środków absorpcyjnych w Polsce tkwi zupełnie gdzie indziej. Należy poprawiać system, który dobrze działa, ale w oparciu o zwiększenie limitów i uproszczenie kryterium chorobowego. Propozycja ministra dotycząca wprowadzenia zamkniętego systemu zakupu środków tego jednak nie zawiera. Natomiast niesie za sobą ogromne ryzyko obniżenia jakości produktów, co w żaden sposób nie poprawi sytuacji pacjentów, którym państwo już teraz oferuje zbyt mało wsparcia w tym schorzeniu.